A tymczasem chciałabym zaprosić was na mojego nowego bloga z recenzjami książek. Wiem, że u mnie mieliście już styczność z czymś takim, ale zaczęłam coś całkowicie nowego co mam nadzieję bardziej przypadnie wam do gustu ;)
Who Am I?
piątek, 12 lutego 2016
Hej!
Muszę wam powiedzieć, że po tak długim czasie w końcu udało mi się cokolwiek napisać. Fakt, że nie dotyczy to tego opowiadania, ale liczy się, że cokolwiek nabazgroliłam ;)Myślę, że gdyby nie matura, to pewnie coś udałoby mi się tutaj opublikować. ;D
A tymczasem chciałabym zaprosić was na mojego nowego bloga z recenzjami książek. Wiem, że u mnie mieliście już styczność z czymś takim, ale zaczęłam coś całkowicie nowego co mam nadzieję bardziej przypadnie wam do gustu ;)
A tymczasem chciałabym zaprosić was na mojego nowego bloga z recenzjami książek. Wiem, że u mnie mieliście już styczność z czymś takim, ale zaczęłam coś całkowicie nowego co mam nadzieję bardziej przypadnie wam do gustu ;)
sobota, 25 lipca 2015
Przepraszam!
Bardzo długo zwlekałam z ponownym odezwaniem się. Wiem, że zapewne większość z was już tutaj nie zagląda, bo stwierdziła, że porzuciłam bloga, ale to nie prawda.
Wolałabym żeby to był post, w którym mówię wam o tym, że już w przyszłym tygodniu pojawi się następny post, ale niestety nie mogę tego zrobić.
Od końca maja próbuję cokolwiek napisać. Choćby jedno zdanie, ale nie mogę. Z jakiegoś niewiadomego powodu mam blokadę i choć to opowiadanie miałam niemal całe ułożone w głowie to, nie jestem w stanie przelać go na papier.
Drugą sprawą jest brak czasu. Wiem, że to słaba wymówka, bo dużo ludzi tak ma, a mimo to znajduje chwilę na prowadzenie bloga, czy też pisanie, ale ostatnio tak wiele się dzieje, że choć mam wakacje to za choinkę nie daje rady! Jestem tak sfrustrowana, że mam ochotę wyrzucić komputer za okno. Bardzo zależy mi na tym blogu, to chyba jeden, jedyny, który zdobył tak wielu czytelników, a nie mogę przeżyć tego, że was zawodzę.
Może coś przeskoczy mi w głowie i jakimś cudem już pod koniec wakacji coś się tutaj pojawi, ale nic nie będę obiecywać, bo przede mną klasa maturalna (boże czy to rozumiecie! będę pisać maturę w przyszłym roku!!!) oraz prawo jazdy. Bardzo ciężko będzie mi pogodzić to wszystko ze sobą.
Powyższe powody to tylko te najważniejsze. Nie będę wam się rozpisywała na temat moich problemów. Chcę wam tylko uświadomić, że zawieszam tego bloga nie z powodu swoich widzimisie, czy innych pierdół.
Przepraszam was jeszcze raz, bo wiem, że niejedni z was czekali. Ja również przez niemal 2 miesiące miała nadzieję, na to, że jednak sytuacja się poprawi.
Jednak jednego możecie być pewni. Na pewno tutaj wrócę :)
(proszę nie usuwajcie się z obserwatorów, bo tylko dzięki temu będziecie wiedzieć kiedy blog ruszy od nowa)
Pozdrawiam i mam nadzieje, że poczekacie :* <3
__________________________________________
Zapraszam na bloga z recenzjami książek -----> TUTAJ
Wolałabym żeby to był post, w którym mówię wam o tym, że już w przyszłym tygodniu pojawi się następny post, ale niestety nie mogę tego zrobić.
Od końca maja próbuję cokolwiek napisać. Choćby jedno zdanie, ale nie mogę. Z jakiegoś niewiadomego powodu mam blokadę i choć to opowiadanie miałam niemal całe ułożone w głowie to, nie jestem w stanie przelać go na papier.
Drugą sprawą jest brak czasu. Wiem, że to słaba wymówka, bo dużo ludzi tak ma, a mimo to znajduje chwilę na prowadzenie bloga, czy też pisanie, ale ostatnio tak wiele się dzieje, że choć mam wakacje to za choinkę nie daje rady! Jestem tak sfrustrowana, że mam ochotę wyrzucić komputer za okno. Bardzo zależy mi na tym blogu, to chyba jeden, jedyny, który zdobył tak wielu czytelników, a nie mogę przeżyć tego, że was zawodzę.
Może coś przeskoczy mi w głowie i jakimś cudem już pod koniec wakacji coś się tutaj pojawi, ale nic nie będę obiecywać, bo przede mną klasa maturalna (boże czy to rozumiecie! będę pisać maturę w przyszłym roku!!!) oraz prawo jazdy. Bardzo ciężko będzie mi pogodzić to wszystko ze sobą.
Powyższe powody to tylko te najważniejsze. Nie będę wam się rozpisywała na temat moich problemów. Chcę wam tylko uświadomić, że zawieszam tego bloga nie z powodu swoich widzimisie, czy innych pierdół.
Przepraszam was jeszcze raz, bo wiem, że niejedni z was czekali. Ja również przez niemal 2 miesiące miała nadzieję, na to, że jednak sytuacja się poprawi.
Jednak jednego możecie być pewni. Na pewno tutaj wrócę :)
(proszę nie usuwajcie się z obserwatorów, bo tylko dzięki temu będziecie wiedzieć kiedy blog ruszy od nowa)
Pozdrawiam i mam nadzieje, że poczekacie :* <3
__________________________________________
Zapraszam na bloga z recenzjami książek -----> TUTAJ
piątek, 29 maja 2015
8 - Gabriella
Nie jestem w stanie prowadzić auta dlatego zostawiam
kluczyki w korytarzu i po prostu zaczynam biec przed siebie.
W tym
momencie mam wielką ochotę kogoś uderzyć, a w szczególności szanownego pana
Keitha Blackburna. Z każdym kolejnym krokiem coraz mocniej uderzam w ziemię,
ale moja frustracja nadal nie mija. Nie dość, że jest arogancki i bezwstydny to
stanowi dla mnie ogromne zagrożenie. Istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo,
że opowie wszystkim ze szkoły, o tym jakie moje życie jest popierzone. W
dodatku kolejnym problemem jest on. Może wszystko pogorszyć. Jestem niemal
pewna, że reputacja, na którą pracowałam tak długo zostanie zniszczona przez
choćby jedno jego słowo. Nie mogę do tego dopuścić. Za nic w świecie! Muszę
temu w jakiś sposób zapobiec! Już nieraz musiałam mierzyć się z ludźmi, którzy
wsadzali nos w nie swoje sprawy.
Dopiero po dwóch godzinach zdaje
sobie sprawę z tego jak daleko jestem od domu. Nigdy jeszcze nie byłam w tak
odległej części lasu. Mam tylko nadzieje, że w amoku nie skręciłam w jakąś
boczną dróżkę, bo nie będę w stanie wrócić do domu. Czuję, że jeśli przebiegnę
jeszcze choć dwadzieścia metrów to padnę. Moje nogi powoli odmawiają
posłuszeństwa, a suchość w gardle przeradza się w żywy ogień. Dałabym bardzo
wiele za choćby kroplę wody.
Próbuję
zmusić swoje ciało do szybszego marszu, ale okazuje się to być trudniejsze niż
myślałam. W myślach przeklinam się za to, że zapomniałam o butelce wody, którą
miałam w torbie. Przed oczami pojawiają mi się małe plamki. Zaczynam się
denerwować, ale tym razem to nie złość na kogoś innego. Czuję się coraz słabsza
i boję się, że mogę stracić przytomność. Wiem, że nie stanie mi się nic
poważnego po paru minutach na pewno obudziłabym się, ale czułabym się o niebo
lepiej wiedząc, że ktoś jest niedaleko.
Nic nie
mogę na to poradzić. Muszę na chwilę usiąść. Plecami opieram się o zimną i
szorstką korę drzewa i zsuwam się po niej powoli. Zamykam oczy i staram się
głęboko oddychać. Próbuję przypomnieć sobie coś przyjemnego i jedyne co od razu
pojawia się w mojej głowie to wakacje kiedy miałam około 9 lat. Razem z Nasti i
Klarą byłyśmy w parku i jadłyśmy lody. Po chwili obok nas przebiegł chłopiec o
ciemnobrązowych niemal czarnych oczach. Zahaczył o korzeń i przewrócił się.
Pamiętam panikę wypisaną na twarzy jego przyjaciela, kiedy zobaczył krew na
jego kolanie. Jednak chłopiec o nieziemskich oczach mimo bólu uśmiechnął się do
niego szeroko i bez problemu wstał mówiąc, że to tylko zadrapanie, choć coraz
więcej ciemnoczerwonych ścieżek zdobiło jego nogę. Jak dziś pamiętam podziw,
który poczułam w stosunku do niego. Wiem, że nie potrafiłam z niego spuścić oka
kiedy opierając się o swojego rudowłosego przyjaciela kuśtykał w głąb parku. Na
ułamek sekundy odwrócił się, tak jakby wyczuł mój wzrok na sobie i uśmiechnął
się delikatnie.
Po paru minutach czuję się o niebo lepiej
niż wcześniej dlatego powoli zaczynam wstawać. Nie mam pojęcia jakim cudem
udaje mi się przejść taki kawał drogi. Wszystko jest za mgłą i raz po raz muszę
oprzeć się o drzewa. Jednak w momencie kiedy czuję więcej promieni słonecznych,
które omiatają moją twarz niemal się uśmiecham. Zostało mi zaledwie parę
kroków, aby dotrzeć do domu.
-Patrzcie
kogo my tu mamy? – słyszę ironiczny głos kiedy dochodzę do ostatniego drzewa.
Mój wzrok zachodzi mgłą i znów czuję lekkie zawroty głowy. Podnoszę wzrok i
napotykam te same ciemnobrązowe tęczówki, które nawiedzały mnie we wspomnieniach.
– Wszystko w porządku? – pyta. Już się nie uśmiecha.
Chcę
powiedzieć, że tak, a jedyne czego potrzebuję to odrobina odpoczynku. Jednak
nie jestem w stanie wydobyć z siebie głosu. Gdzieś po omacku znajduje drzewo i
chcę się o nie oprzeć, ale w tym samym momencie mój wzrok zachodzi mgłą.
Ostatnie co czuję zanim stracę przytomność to silne dłonie na mojej talii i
szept, który zapewnia mnie, że wszystko będzie dobrze.
+++
Kiedy
się budzę pierwsze co widzę to biały sufit mojego pokoju. W pierwszym momencie
myślę, że wszystko co działo się wcześniej było tylko zwykłym koszmarem, a ja
dopiero teraz się obudziłam.
-Wszystko
w porządku, panienko? – słysząc głos pani Pearson unoszę gwałtownie głowę i
widzę jej zaniepokojoną minę. Od razu zdaje sobie sprawę, że to sen nie był
tylko snem, a ja naprawdę straciłam przytomność niemal pod stopami jednego z
moich największych wrogów. Zauważał ślady łez na policzkach kobiety i zdaję
sobie sprawę z tego, że martwi się o mnie, a ja nie mogę pojąc dlaczego. W
końcu jestem dla niej najbardziej okrutna jak tylko potrafię. – Proszę, niech
panienka się odezwie. – mówi niemal płaczliwym głosem.
-Wszystko
jest OK. Po prostu muszę odpocząć.
-Za
chwilę zadzwonię po lekarza. W końcu trzeba sprawdzić czy to nic poważnego.
-Nie! –
wykrzykuję na tyle głośno na ile jestem w stanie. – Po prostu nie zjadłam
śniadania i przebiegłam odrobinę za dużo. To tylko i wyłącznie zmęczenie. Nie
ma potrzeby wzywania kogokolwiek, a tym bardziej lekarza. Muszę odpocząć i
wszystko będzie w porządku.
-Skoro
tak panienka mówi. Pójdę po wodę. – odpowiada krótko lekko speszona moją
reakcją. Pośpiesznie wychodzi z pokoju, a ja spoglądam na Keitha, który jak na
razie w ogóle się nie odzywał.
-Na
pewno czujesz się dobrze? – pyta, a z jego twarzy nie jestem w stanie nic
wyczytać.
-Tak.
-W
takim razie już pójdę. – mówi kierując się do wyjścia. Kiedy znajduje się przed
drzwiami robię coś co zdecydowanie powinnam wcześniej przemyśleć.
-Czekaj.
– odzywam się.
-Tak. –
Tym razem zdziwienia wypisane na jego twarzy jest doskonale widoczne.
-Coś mi
się dzisiaj przypomniało. – niemal szepcze. Nie wiem dlaczego, ale mam
wrażenie, że to co zaraz powiem wymaga właśnie takiego tonu głosu. - Biegłeś
przez park i przewróciłeś się. Nawet nie wiesz jak bardzo podziwiałam cię za
to, że nie zacząłeś wtedy płakać. To była naprawdę głęboka rana. – mówię
odrobinę chaotycznie, ale to wszystko przez to, że te słowa w ogóle nie powinny
ujrzeć światła dziennego.
-Miałaś
wtedy na sobie niebieską sukienkę, która podkreślała kolor twoich oczu, a we
włosach miałaś ogromną różową wstążkę. – mówi po chwili milczenia. Przy
ostatnich słowach uśmiecha się szeroko, a ja mam wrażenie, że serce za chwilę
wyskoczy z mojej piersi.
-Nienawidziłam
jej. Była niemal większa od mojej twarzy. – Nie potrafię powstrzymać uśmiechu
na wspomnienie tego jakie miałam problemy w wieku 9 lat. W tym samym momencie
zauważam, że przygląda mi się. Jego ciemne tęczówki w ogóle się nie zmieniły.
Wypadałoby
się odezwać, ale nie wiem co takiego byłoby odpowiednie. Ratuje mnie pani
Pearson, która wraca wraz z szklanką wody i herbaty. Kiedy w końcu chcę mu coś
powiedzieć zauważam, że drzwi od mojego pokoju zamykają się z cichym
kliknięciem.
-Dziękuję.
– szepczę chicho, choć wiem, że z takiej odległości na pewno mnie nie usłyszy.
+++
Przez
parę następnych dni Keitha widzę jedynie przelotnie na korytarzu. Od czasu
sceny, którą zrobiłam nie pojawił się w moim domu. Z jednej strony cieszę się,
bo to prawdopodobnie uświadomiło mu to, jaka moja rodzinka jest popieprzona i
teraz będzie starał się trzymać od nas najdalej jak tylko potrafi. Jednak moim
innym zmartwieniem jest to, że na pewno wszystko mówi swoim przyjaciołom.
Nikt z
nich oprócz Anastasi i Zayna nie miał ze mną do czynienia. Wszyscy myślą, że
jestem tak samo idealna jak moje życie. Lepiej byłoby gdyby tkwili w tej
świadomości. Między innymi dlatego kiedy zobaczę kogokolwiek z jego znajomych
staram się ich unikać. Nie przeżyłabym ich znaczących, a zarazem współczujących
spojrzeń.
Jednak
wszystko dzieje się całkiem odwrotnie. Mam wrażenie jakby mały epizod w moim
życiu z jego udziałem był jedynie krótkim snem podczas popołudniowej drzemki.
Czuję
niewyobrażalną ulgę mając świadomość tego, że wszystko pozostaje po staremu.
Znów odzyskałam kontrolę nad moim życiem.
+++
-Hej. –
odzywa się Simon Hardwell. – Mogę usiąść z wami? – pyta z uśmiechem na twarzy.
Na początku jestem zdezorientowana. Choć znamy się niemal od dzieciństwa to w
ciągu ostatnich trzech lat wątpię, abyśmy zamienili ze sobą choćby jedno słowa.
W
innych okolicznościach od razu wyśmiałabym go i zapytała gdzie się podziewał
przez tyle lat, ale ciekawość jest od tego silniejsza.
-OK. –
mówię niepewnie i widzę szeroki uśmiech na twarzy Klary. Niemal wiem o czym
myśli. Ma nadzieje na to, że coś z tego będzie. Co z tego, że chłopak jest
zajęty i na pewno chce tylko chwilę porozmawiać.
Siada
naprzeciwko mnie i dopiero wtedy zauważam, że naprawdę wyprzystojniał odkąd
razem bawiliśmy się w piaskownicy. Jego twarz nie jest już tak okrągły, a tęczówki,
wcześniej ukryte pod grubą warstwą szkła, mają głęboki, niemal granatowy odcień
błękitu. Włosy są lekkim nieładzie i odrobinę ciemniejsze niż pamiętam.
-Mam do
ciebie sprawę. – zaczyna nie owijając w bawełnę.
-Słucham.
-Za dwa
tygodnie jest wiosenny bal. – zaczyna.
-Jezu!
Kompletnie o tym zapomniałam! – wykrzykuję zanim potrafię się powstrzymać.
Ostatnio tyle się działo, że jakimś cudem udawało mi się zignorować plakaty,
które były dosłownie wszędzie.
-Masz
już z kim iść? – pyta lekko uśmiechając się na moją reakcję.
-Nie. –
mówię krótko.
-W
takim razie co powiedziałabyś gdybyśmy poszli razem? – pyta, a jego uśmiech
staje się odrobinę szerszy ukazując proste, śnieżnobiałe zęby.
Jego
pytanie całkowicie zbija mnie z tropu.
-Ale
przecież masz dziewczynę. – stwierdzam po paru sekundach milczenia.
-Już
nie.
-Jak to
przecież byliście nierozłączni?
-Nie
chcę o tym rozmawiać. – Jego mina diametralnie się zmienia i teraz jest
naprawdę smutny. – To jak zgadzasz się?
Prawdopodobieństwo
tego, że ktoś jeszcze mnie zaprosi nie jest znów takie małe. Jednak problem
tkwi w tym, że chłopacy, z którymi zgodziłabym się pójść, albo mają dziewczyny,
albo jak to oni sądzą nie są zainteresowani.
Simon
choć nie jest chłopakiem moich marzeń to do niedawna należał do tej pierwszej
grupy.
-OK. –
odpowiadam krótko.
Znów
się szeroko uśmiecha.
-Porozmawiamy
jeszcze później. – Odchodzi od stolika, a ja momentalnie się wyłączam, bo wiem,
że Klara zacznie swoją podekscytowaną wiązankę.
_________________________________________
_________________________________________
Wiem, że okropnie długo czekaliście. Za co bardzo was przepraszam, ale niestety nie mogę obiecać, że w najbliższym czasie to się zmieni.
Nie mam nawet czasu porządnie sprawdzić rozdziału, a o pisaniu już nawet nie wspomnę.
Całe szczęście, że wakacje się zbliżają.
Pozdrawiam i mam nadzieje, że nie jesteście na mnie śmiertelnie obrażeni :D
środa, 13 maja 2015
7 - Zayn
Oczywiście spóźniam się na
lekcje, ale ku mojemu zaskoczeniu nauczycielka siedzi przy biurku i jak na
razie wykonuje prace papierkową. Ledwo zauważa moją obecność. Bez słowa
podpisuje parę dokumentów, które jej podsuwam i nawet na mnie nie spoglądając
mruczy:
-Siadaj gdziekolwiek. – Przez
chwilę cieszę się, że dała mi wolny wybór. Wczorajszej nocy nie mogłem zasnąć.
To wszystko przez ten koszmar. Dlatego nie chcę siadać koło ciemnowłosej.
Niestety rozglądając się po klasie i zdaję sobie sprawę z tego, że nigdzie
więcej nie ma wolnego miejsca. Wzdycham zrezygnowany i idę w jej kierunku.
-Ty serio nie masz żadnych
przyjaciół? – pytam zirytowany tym, że znów muszę znosić jej słodki zapach,
który momentami sprawia, że mam zawroty głowy. Widzę zmieszanie na jej twarzy i
powoli pojawiające się rumieńce na policzkach.
-U mnie na lekcji nie rozmawia
się, panie Malik! Nie obchodzi mnie to, że jest pan nowy! Wszyscy mają
dostosować się do tej zasady! – Nauczycielka pierwszy raz zaszczyca mnie swoim
spojrzeniem. Nie spodziewałem się, że wie jak się nazywam, dlatego nawet nie
jestem w stanie wygłosić swojego sprzeciwu.
Nauczycielka monotonnym ruchem
napisała na tablicy jakąś reakcje i każdemu z nas dała kartkę z instrukcją
dotyczącą w jaki sposób mamy zrobić doświadczenia. Po tym usiadła na swoim
miejscu i zajęła swoimi sprawami nawet na nas nie spoglądając. Mam wrażenie, że
wszyscy mogliby obijać się całą lekcje, a ona nawet by tego nie zauważyła.
Kątem oka widzę jak ciemnowłosa obok mnie miota się lekko zestresowana. Boi
się, że nie starczy jej czasu, a skoro jest w tej szkole dłużej to na pewno
wie, że nauczycielka nie skontroluje jej pracy. Dopiero po chwili zdaję sobie
sprawy, że dla niej nie ma żadnej różnicy. Zrobi wszystko po to tylko, aby nie
siedzieć bezczynnie i przy okazji narażać się na rozmowę ze mną.
+++
Lekcje mijają zadziwiająco
szybko. Zanim się obejrzę jem obiad i w pośpiechu wsiadam do samochodu w celu
dostania się do pracy.
Na miejscu witam się z Arturem
tak jakbyśmy znali się od zawsze. Zazwyczaj nie jestem zbytnio entuzjastycznie
nastawiony do ludzi, wszystkich podejrzewam o najgorsze, ale ten chłopak wydaje
mi się być inny.
-Całe szczęście stary, że się
tutaj pojawiłeś. Odkąd pamiętam jestem tu sam. Całe szczęście, że obroty trochę
wzrosły, bo pewnie zostałoby tak już zawsze. Ten stary zgred żałuje każdego
funta. Jestem pewien, że gdyby nie to w życiu nie przyjąłby następnego
pracownika. Wierz mi powoli umierałem z nudów.
Godziny mijają bardzo szybko.
Choć staram się trzymać na dystans to i tak zaczynam lubić tego gościa. Po
chwili ktoś podjeżdża srebrnym Audii A9. Przełykam głośno ślinę kiedy zdaję
sobie sprawę z tego ile kosztuje ten samochód. Z zaciekawieniem wpatruję się w
miejsce, w którym siedzi kierowca. W półmroku nie mogę dostrzec właściciela.
Dopiero po chwili drzwi otwierają się i z samochodu wysiada wysoka brunetka o
zabójczych nogach. Odrzuca swoje włosy do tyłu i pewnym krokiem modelki zaczyna
zmierzać w moim kierunku. Pamiętam ją ze szkoły. To właśnie ona oprowadzała mnie
po szkole. -Oooo Zayn. Nie spodziewałam się ciebie akurat tutaj. – Uśmiecha się
szeroko, a ja nie wiem jakim cudem wiem, że kłamie.
-Cześć… - przerywam nie mogąc
przypomnieć sobie jej imienia.
-Gabi. – Uśmiech nie schodzi jej
z twarzy choć powinien. W końcu jestem palantem, który nawet nie raczy
zapamiętać jak się nazywa.
-OK. Gabi. W czym mogę ci pomóc.
-Nie wiedziałam, że tu pracujesz.
– Niemal przewracam oczami. Po co innego miałbym tutaj stać w rzeczach
ubrudzonych olejem i smarami?
-Zacząłem dopiero dziś. Coś się
stało z twoim samochodem? – pytam chcąc jak najszybciej zakończyć tą rozmowę.
Bez wątpienia chciałbym ją przelecieć, ale jeśli chodzi o używanie jej ust do
czegoś innego niż pocałunków to raczej podziękuję.
-Momentami coś bardzo głośno
hałasuje. – mówi po prostu.
-Może bardziej precyzyjnie? –
pytam.
-Chyba coś dzieje się z kołami. –
oznajmia.
Wjeżdża do środka, a ja oglądam
każde po kolei. W międzyczasie dziewczyna bombarduje mnie pytaniami.
-Skąd przyjechałeś? – pyta.
-Z Bristolu. – odpowiadam.
-Dlaczego się przeprowadziłeś?
-Myślę, że to nie twoja sprawa. –
odzywam się głosem pełnym jadu. Wiem, że w tym momencie byłbym zwolniony za
taki ton skierowany dla klienta, ale szefa nie ma w pobliżu, a wątpię, aby
dziewczyna doniosła na mnie.
-Przepraszam. Rzeczywiście masz
rację. Jestem odrobinę za bardzo wścibska.
W tym akurat momencie znajduje
gałązkę zaplątaną w koło.
-Oto nasz szkodnik. – mruczę. –
Już po sprawie. – mówię odrobinę głośniej.
-Jak to? Już? – pyta
zdezorientowana.
-Tak. To nie było nic poważnego.
-Dzięki wielkie. – Uśmiecha się
szeroko i co najważniejsze szczerze. Przez chwilę nawet myślę, że nie jest tylko zimną suką pakującą się
wszystkim do łóżka, ale to wrażenie szybko mija. – Słuchaj. Jeszcze raz
przepraszam. Trochę mnie poniosło. Po prostu wydajesz się być interesującą
osobą i chciałam się czegoś o tobie dowiedzieć. Co powiesz na spotkanie się
dzisiaj w kawiarni? – pyta i widzę jak pewność siebie opuszcza ją.
Choć jest zabójczo seksowna i
piękna to tak naprawdę nie wzbudziła we mnie większego zainteresowania. Gdyby
to zależało tylko ode mnie to nie wziąłbym sprawy w swoje ręce i nasz kontakt
ograniczyłby się tylko do spotkań na terenie szkoły. Jednak co mi szkodzi? W
mieście nie znam prawie nikogo. Poza tym wątpię, abym tej nocy był w stanie
zasnąć.
-OK. Jesteśmy umówieni. – mruczę
pod nosem, dlatego jestem w szoku, że dziewczyna rozumie moje słowa. Uśmiecha
się do mnie szeroko i ponętnie kołysząc biodrami podchodzi do samochodu po czym
odjeżdża.
-Niezła laska. – odzywa się Artur.
– Ale ty nie wydawałeś się być jakoś szczególnie zainteresowany.
-Bywają lepsze. – stwierdzam.
-No co ty! Ah… Przecież ty nie
wiesz z kim masz do czynienia!
-O co ci chodzi?
-Oto Gabriella Moor. Super,
seksowana laska, do której wzdycha większość mężczyzn tego miasta. Niektórzy
określają ją mianem zimnej suki, a nawet Królowej Śniegu. Poza tym jej rodzice
są okropnie bogaci. Tak bardzo, że nawet nie jesteś sobie w stanie tego
wyobrazić. Niektórzy mają nadzieje się do niej dobrać właśnie dla tego majątku.
-Skoro tak bardzo ci się podoba
to dlaczego nie wkroczyłeś do akcji? – pytam.
-Ona zdecydowanie była
zainteresowana tylko tobą. – Uśmiecha się szeroko.
+++
Nie podjeżdżam pod jej dom. Nawet
nie pomyślałem o tym, aby zapytać o jej adres. Mam to gdzieś, bo choć nawet
jeszcze nie doszło do naszego spotkania to wiem, że ona sama będzie starała
się, abyśmy znów się zobaczyli.
Dziewczyny jej pokroju właśnie
takie są. Jestem niemal pewien, że nie interesuje ją to jakiej muzyki słucham,
czy też moja ulubiona potrawa. Wystarczy to, że mam wygląda, który spełnia jej
kryteria. Ważne abym parę razy pokazał się razem z nią w szkole. Wtedy wszyscy
będą ją podziwiać za to, że udało jej się zwrócić moją uwagę.
Spotykamy się w małej i
przytulnej kawiarni znajdujących się przy rogu chyba najbardziej ruchliwej
ulicy tego miasta.
Odruchowo odsuwam jej krzesło od
stołu. Dziewczyna posyła mi szeroki uśmiech. Cóż muszę przyznać, że choć jest
nieszczery to ona sama naprawdę piękna. Przez chwilę myślę o tym, że chciałbym
zasmakować jej pełnych, różowych ust.
Zamiast tego zajmuje miejsce
naprzeciwko.
Niemal od razu znajduje się obok
nas niewysoka blondynka, która mówi, że będzie nas obsługiwać. Oczywiście nie
spuszcza ze mnie wzroku, a podając mi menu niby przypadkowo muska moją dłoń.
Posyłam jej szeroki uśmiech i bezczelnie spoglądam w jej imponujący dekolt. Musi
być bardzo niegrzeczna skoro widząc mnie w towarzystwie innej dziewczyny
podejmuje takie kroki.
-Cieszę się, że zgodziłeś się na
to spotkanie. Odrobinę obawiałam się, że mi odmówisz. – Doskonale wiem, że
druga część jej zdania to jedno wielkie kłamstwo. Od samego początku wiedziała,
że gdy ubierze się w tą zabójczo krótką i obcisłą spódnicę nie będę w stanie
jej się oprzeć. – Od jak dawna tutaj mieszkasz? Pierwszy raz zobaczyłam cię w
szkole. – Usilnie stara się rozwinąć rozmowę.
-Od niedawna. - odpowiadam
krótko.
-Zgaduje, że nie znasz tu zbyt
wielu osób. Wiesz niedługo moja znajoma organizuje imprezę możemy na nią razem
iść. – Sztywnieje słysząc jej ostatnie słowa. Nienawidzę kiedy ktoś mówi mi co
mam robić. A może wolałbym iść sam?
-Byłoby fajnie. – Zdobywam się na
sztuczny uśmiech. Wiem, że tylko w ten sposób będę mógł jak najszybciej się jej
pozbyć.
-Oh. Cieszę się bardzo. –
Odwzajemnia uśmiech. Widzę, że tym razem naprawdę jest zadowolona.
Na szczęście po chwili podchodzi
do nas kelnerka z naszymi zamówieniami. Znów posyła w moim kierunku znaczące
spojrzenie, a kącik jej ust unosi się ku górze.
Jestem niemal pewien, że tego
wieczoru pojawię się jeszcze raz. Sam.
Gabi zaczyna mówić o swoich
planach na studia. Zarazem czuję ulgę jak i lekką złość. Umówiła się ze mną na
randkę, a nawet nie obchodzi jej to co sądzę na dany temat. Jeszcze bardziej
się na niej zawiodłem, bo myślałem, że tak jak większość dziewczyn chociaż
będzie próbowała się czegoś o mnie dowiedzieć, a tymczasem ona prowadzi swój
monolog, który sprawia, że całkowicie odpływam, a to nigdy nie ma dobrych
skutków.
Pierwszy raz tego dnia nie jestem
na tyle zajęty, aby ignorować swoje obawy dotyczące mojego snu. Dlaczego akurat
musiałem widzieć ją?
Ponownie spoglądam na kształtne
usta dziewczyny przede mną. Jest ucieleśnieniem seksu i jestem niemal pewien,
że jest doskonale tego świadoma. To w jaki sposób odgarnia włosy i chwilę
dłużej przytrzymuje dłoń na swojej szyi wcale nie jest przypadkiem.
To wszystko tylko sprawia, że
myślę o tym dlaczego ktoś taki jak ona może zadawać się z Anastasią. Czy są
prawdziwymi przyjaciółkami, czy w stosunku do dziewczyny również jest tak
bezwzględna? Nie wiem dlaczego ale na samą myśl o tym coś ściska mnie w
żołądku. Ana jest za bardzo bezbronna.
Boże. Czy ja właśnie przejmuje
się losem, nic nie znaczącej dla mnie kujonki? W dodatku jest dziewczyną, którą
widziałem zaledwie dwa, czy też trzy razy.
-Ta Anastasia. – zaczynam, a
dziewczyna zaskoczona spogląda na mnie z lekko rozchylonymi ustami co jeszcze
bardziej mnie kusi. – Ona jest jakaś dziwna. – Wspominam niby od niechcenia,
ale uważnie obserwuje wyraz jej twarzy. Choć nadal stara się być radosna to jej
oczy stają się jakby puste.
-Taa. Nie dziwię się jej. –
odpowiada krótko i swój wzrok kieruje na szklankę wody. Dopiero teraz zauważam,
że ani razu nie tknęła swojej sałatki.
-Dlaczego? – Bardzo nie chcę
drążyć tego tematu dalej, ale nic nie mogę poradzić na to, że ciekawość bierze
nade mną górę.
-Jej ojciec jest jakby to
delikatnie powiedzieć… bardzo agresywny. – Stara się zdobyć na smutną minę, ale
zauważam, że wcale nie jest jej szkoda ciemnowłosej.
-Czy wy się w ogóle przyjaźnicie?
– pytam zanim ugryzę się w język. Co mnie to w ogóle obchodzi?
-Kiedyś byłyśmy najlepszymi
przyjaciółkami, ale wszystko się popsuło. Ja nie potrafię jej tak po prostu
zostawić samej. – Ewidentnie udaje swoje przejęcie. Nienawidzę tego typu
sztuczności. W końcu nie wymagałem od niej tego, aby ukazywała jakiekolwiek
emocje. Chciałem tylko suchych faktów. – Proszę nie rozmawiajmy już o tym to
dla mnie bardzo bolesny temat. – Szybko zaczyna mówić o czymś innym, a ja
ponownie się wyłączam.
Zaciskam pięści ostatkiem sił
powstrzymując się od tego, aby nie wstać z miejsca i nie pobiec do jej domu,
choć tak naprawdę nie wiem gdzie mieszka. Mimo wszystko wiem, że byłbym w
stanie zdobyć tą informację.
Nie mogę pojąć tego jak
jakikolwiek facet może podnieść rękę na kobietę. Gdyby był naprawdę silny to
mierzyłby się z równym sobie, a nie znęcał nad słabszymi.
Szybko przypomina mi to mojego
ojca i to jak wielokrotnie policzkował moją mamę. Gdyby teraz zrobił coś
takiego na pewno zbiłbym go do przytomności, już nie mówiąc o tym, że byłbym w
stanie go zabić. Takie skurywsyny nie mają prawa chodzić po ziemi. Choć teraz
jest nam naprawdę ciężko to cieszę się, że zostawił nas w spokoju. Pieniądze da
się jakoś zdobyć, gorzej jeśli za każdym razem wracasz do domu i boisz się, że
znów będziesz ofiarą przemocy.
Znów spoglądam na Gabi i widzę
jak upija malutki łyczek wody. Musiała zwilżyć gardło, w końcu cały czas
nadaje. Jak to w ogóle możliwe, że nie zauważyła tego, iż odleciałem?
Wieczór na szczęście dobiega
końca. Wychodzimy na parking i owiewa nas chłodne powietrze. Widzę jak
dziewczyna lekko dygocze przez zaledwie cienką warstwę materiału, którą
zdecydowała się założyć. Cóż to tylko i wyłącznie jej wina, dlatego nie dzielę
się z nią swoja skórzaną kurtką, którą mam zarzuconą na ramiona.
W milczeniu odprowadzam ją do jej
samochodu. Odrobinę czuję się winny za to, że nie byłem tak bardzo zaangażowany
w to spotkanie jak ona. Dziwię się, że w ogóle się nie odzywa. Już z tej
odległości czuję jej zakłopotanie.
-Yyyy bardzo się cieszę, że
mogliśmy się spotkać. – Odzywa się stając obok swojego Audii. – Do zobaczenia w
szkole. – Uśmiecha się delikatnie i choć powinna wejść już do samochodu to
nadal czeka na to aż się odezwę.
Nie czekając długo gwałtownie
przypieram ją do samochodu. Widzę jak jej błękitno – szare oczy rozszerzają się
ze zdziwienia. Nie myśląc wiele po prostu wpijam się w jej pełne i kształtne
wargi. Myślałem o nich od samego początku spotkania. Szkoda tylko, że wychodzą
z nich tylko tak nudne rzeczy. Wysmykuje jej się jęk kiedy mocno ściskam ją za
wąską talie i z jeszcze większym zaangażowaniem oddaje pocałunek.
Po wszystkim odsuwam się od niej,
ale nadal pozostaje bardzo blisko. Widzę jak jej oczy błyszczą i nadal są lekko
rozszerzone. Jej klatka piersiowa ociera się o mój tors i najchętniej
zaciągnąłbym ją do samochodu i robił z nią różne nieprzyzwoite rzeczy, ale
doskonale wiem, że nie zgodziłaby się na coś takiego. Choć ubiera się w taki, a
nie inny sposób to potrafię rozpoznać, czy dziewczyna jest gotowa na wszystko,
czy po prostu udaje taką.
Bez słowa odwracam się i kieruję
w stronę mojego auta. Wiem, że dziewczyna jeszcze przez chwilę nie odjeżdża z
parkingu, bo jest całkowicie wytrącona z równowagi.
niedziela, 26 kwietnia 2015
6 - Gabriella
Cały tydzień minął mi zaskakująco
szybko, ale zarazem monotonnie. Nie miałam dalszych ataków paniki co wcale nie
znaczyło, że czułam się lepiej. Tylko raz wyszłam do kina razem z Klarą. Resztę
spędziłam samotnie zaszyta w ogromnym domu czasami mając wrażenie, że pochłania
mnie.
Uwielbiałam soboty. Mogłam spać
do woli, a później robić co mi się żywnie podoba, przy okazji nie musiałam patrzeć
na szczęście Anastasi i Zayna.
Tak naprawdę dopiero po jej
ostatnim wystąpieniu zdałam sobie sprawę z tego, że ta dwójka jest sobie
naprawdę bardzo bliska. Myślałam, że ze strony Zayna to tylko chwilowa
fascynacja, która mimo wszystko odrobinę się przedłużyła. Cały czas miałam
wrażenie, że dziewczyna próbuje pokazać mi, że jest lepsza ode mnie skoro ona
mogła go mieć, a ja jedynie parę razy miałam okazję zasmakować jego różowych,
pełnych warg.
Mam ochotę płakać. Byłam tak
zaślepiona tym, że pragnęłam być w centrum uwagi, że nawet nie zdawałam sobie
sprawy z tego, że osoby wokół mnie są ważniejsze od tego. W efekcie jestem
niemal sama. Została mi tylko Klara, którą niestety również zaniedbuje.
Nie chcę takiego życia, ale niby
w jaki sposób mam to wszystko naprawić? Poza tym czy będę w stanie zmienić
swoje przyzwyczajenia, które w końcu tak bardzo są we mnie zakorzenione?
+++
O poranku dziwny dźwięk
dochodzący zza okna wyrywa mnie z objęć Morfeusza. Znów niemal wyrywam sobie
włosy z głowy i ze złością szarpię zasłony, niemal je rozdzierając.
Pojedyncze promienie słońca
wpadające do środka oślepiają mnie na moment co tylko jeszcze bardziej mnie
denerwuje.
Dopiero później zauważam wysoką
sylwetkę mężczyzny. Jego ciemne włosy są potargane tak jakby dopiero co wstał z
łóżka i zapomniał użyć grzebienia. Widzę lekki zarost na twarzy, który mimo
wszystko nie razi swoim nadmiarem, a jedynie dodaje mu męskości. Nawet z tej
odległości wiem, że jego oczy mają kolor hipnotyzującej czerni. Chłopak ma na
sobie jedynie czarne jeansy, które nisko opadają na jego biodrach. Widzę jak
przy każdym jego ruchu napinają się wszystkie mięśnie, a pot drobnymi
kropelkami spływa po jego ciele.
Wielokrotnie mijałam Keitha
Blackburn na korytarzu szkolnym. Nie uszło mojej uwadze to, że jest przystojny,
ale nigdy nie zdawałam sobie sprawy z tego jak bardzo może być seksowny.
Zaraz, zaraz…. Ale dlaczego do
cholery kosi trawę w moim ogrodzie?
Po chwili zaczynam zapominać o
tym zaskakującym widoku i cała złość wraca. Narzucam na siebie jedynie pierwszą
lepszą bluzę jaką znajduję w szafie i wybiegam na dwór.
Zaczynam dodatkowo irytować się
kiedy muszę przekrzykiwać to paskudne urządzenie po to, aby chłopak zwrócił na
mnie uwagę.
Dopiero po paru minutach łapię jego
zdziwione spojrzenie. Wyłącza to diabelskie urządzenie i otwiera usta aby coś
powiedzieć, ale nawet nie dopuszczam go do głosu.
-Co ty tutaj do cholery robisz? –
wykrzykuję.
-Pracuję? – ton jego głosu jest
pytający co doprowadza mnie do furii.
-Mnie się pytasz? Skąd mam to
wiedzieć?!
-Myślałem, że rodzice
poinformowali cię o wszystkim. – Unosi jedną brew.
-Tak się składa, że nie mówią mi
o niczym, więc bądź tak łaskawy i w końcu odpowiedz na moje pytanie, bo wierz
mi lub nie, ale nie ma nic przyjemnego w budzeniu się przy akompaniamencie
kosiarki! – krzyczę na tyle głośno, że jestem niemal pewna, iż następnego dnia
będę miała zdarte gardło. Kiedy widzę, że kącik jego ust unosi się ku górze,
zdaje sobie sprawę, że jest rozbawiony całą tą sytuacją. Mam wrażenie, że za
chwilę rzucę się na niego i rozszarpię tą przystojną buźkę.
-I wstając z łóżka nawet nie
pomyślałaś o tym, aby ubrać się, czy też ogarnąć fryzurę? – pyta tym razem nie
powstrzymując już uśmiechu.
Mija trochę czasu zanim dochodzą
do mnie jego słowa.
Mechanicznie spoglądam w dół i
zauważam, że na sobie mam jedynie różowe, ledwo zakrywające pośladki szorty i
obcisłą bluzkę, oczywiście bez stanika, spod której wystają moje sutki witając
się z chłopakiem. Cieszę się, że przynajmniej nie zapomniałam na ramiona
zarzucić bluzy i w tym momencie okrywam się nią szczelnie mając nadzieję, że
uda mi się ukryć jak najwięcej.
Na myśl o tym, że nawet nie
spojrzałam w lusterko przed wyjściem robi mi się słabo. Doskonale wiem, że
zaraz po przebudzeniu moje włosy są powykręcane w każdym kierunku świata.
Nabieram gwałtownie powietrza i
spotykam rozbawione spojrzenie chłopaka. Jak najszybciej odwracam się od niego
i idę w kierunku domu.
-Jeszcze sobie z tobą porozmawiam.
– rzucam w jego kierunku groźbę. Odpowiada mi jedynie jego zachrypnięty śmiech.
+++
-Co on tam w ogóle robi? – pytam
wparowując do kuchni, po której krząta się pani Pearson zapewne już
przygotowując obiad. – Czy rodzice nie zostawili mi żadnej wiadomości?! – ledwo
powstrzymuje się od krzyku.
-Proszę się uspokoić, panienko.
Państwo Moor nie zostawili żadnej wiadomości, ale wiem, że chłopak od dziś
zaczyna tutaj pracę.
-Ale jak to? Dlaczego do cholery
znów o niczym nie wiem?!
-Rodzice panienki są bardzo zapracowani.
Poza tym musieli jak najszybciej znaleźć kogoś do pomocy w ogrodzie. W końcu
nie mogą zostawić takiego dzieła bez opieki. – Jestem w szoku, że ta kobieta
może być tak bardzo opanowana.
-Czy wie pani coś więcej o tym? –
drążę dalej temat.
-Wiem, że na pewno będzie
pracował tutaj w weekendy. Nie wiadomo mi nic więcej.
-Cudownie! – wykrzykuje i idę do
swojego pokoju.
-Proszę zjeść śniadanie! –
wykrzykuje kobieta.
-Później!
Pośpiesznie przebieram się i
widząc swoje odbicie w lustrze mam ochotę zapaść się pod ziemie. Moje włosy
wyglądają jeszcze gorzej niż się tego spodziewałam. Parę minut siłuję się z
grzebieniem, aby udało mi się doprowadzić je do w miarę normalnego stanu. Nie
przejmuje się zbytnio makijażem, nie mam zamiaru starać się ładnie wyglądać dla
kogoś takiego jak Keith. Nie ważne jak bardzo byłby seksowny. Ubieram sportowe
ciuchy i biorę kluczyki od samochodu.
Spoglądam na zegarek i zauważam,
że jest dopiero 7:30. Siłownia zostanie dopiero otwarta za pół godziny. Krzywię
się na ten widok, ale chcę jak najszybciej wyjść z tego domu wariatów, nawet
gdybym miała czekać na pustym parkingu.
Schodzę na dół i od razu do moich
uszy dochodzą fragmenty rozmów i dźwięczny śmiech należący do Keitha.
Nie ma w ogóle szans, abym
przeszła obok kuchni niepostrzeżona, ale i tak próbuję.
-Panienka nie zjadła jeszcze
śniadania. – zauważam różnicę w jej głosie. Jest o wiele bardziej oficjalny niż
był wtedy kiedy rozmawiała z tym okropnym osobnikiem siedzącym właśnie w MOJEJ
kuchni, przy MOIM stole, w dodatku na MOIM miejscu.
-Nie jestem głodna. – mówię
oschle nawet na nią nie spoglądając.
-Śniadanie to najważniejszy
posiłek dnia. Tym bardziej, że panienka będzie wykonywała ćwiczenia fizyczne.
Nie będzie miała panienka w ogóle siły. – kontynuuje, a ja niemal mam ochotę
przewrócić oczami. Słyszałam tą śpiewkę już chyba z milion razy i jestem pewna,
że potrafiłabym wyrecytować ją nawet w gdyby ktoś obudził mnie w środku nocy.
-Niech pani da jej spokój.
Księżniczka Gabriella nie zniży się do tego, aby usiąść przy tym samym stole co
ja. – Prześmiewczy ton jego głosu sprawia, że z całych sił zaciskam dłonie w
pięści. Za kogo on w ogóle się uważa,
aby wygadywać takie rzeczy. Skąd w ogóle może wiedzieć co jest powodem tego, że
nie chcę zjeść śniadania.
Biorę głęboki oddech i zaczynam
kierować się w kierunku kuchni. Nie mogę powstrzymać się od tego, aby nie
utrzeć mu nosa. Jednak szybko zatrzymuję się przy wejściu.
Widzę jak chłopak popijając sok
pomarańczowy taksuje moją sylwetkę. Od razu zaczynam żałować, że jak na razie
nie udało mi się zrzucić choćby kilograma. Wtedy na pewno czułabym się o niebo
lepiej z jego wzrokiem na moim ciele.
Spoglądam na niego marszcząc
brwi. Chcę aby przestał.
-O co ci chodzi? – pyta.
-Siedzisz na moim miejscu.
-Ohh przepraszam jak najmocniej.
– Gwałtownie podnosi się z mojego miejsca znajdującego się naprzeciwko okna, a
jego głos ocieka sarkazmem. Staje przede mną kłaniając się. – Wasza wysokość,
błagam o wybaczenie. – kontynuuje prześmiewczym tonem. Chyba pierwszy raz w
życiu mam tak wielką ochotę kogoś uderzyć.
-Keith, przestań. – odzywa się
pani Pearson. – Jesteś niemiły. – twierdzi, a uśmiech chłopaka pogłębia się
jeszcze bardziej, ale mimo to zajmuje jedno z wolnych miejsce. Niestety
znajduje się ono dokładnie naprzeciwko mnie.
-Co przygotować dla panienki? –
pyta kobieta.
-Tylko wodę.
-Serio? Nawet nie jesteś w stanie
podnieś swojego tyłka, aby nalać sobie wody. Tylko ktoś musi ci usługiwać nawet
w tak banalnych rzeczach. – tym razem w ogóle nie jest rozbawiony. Na jego
twarzy maluje się złość. Nie rozumiem dlaczego ta sytuacja jest dla niego tak
bulwersująca. Dla mnie to normalne. Pani Perason od zawsze robi dla mnie to o
co poproszę.
-Keith. – Jej głos jest odrobinę
bardziej ostry.
Wstaję gwałtownie niemal
przewracając krzesło i nie zważając na lekkie zawroty głowy pewnym krokiem
podchodzę do szafki, w której jak sądzę znajdują się szklanki. Niestety trafiam
na tą w której znajdują się kubki. Jednak staram się nie pokazać po sobie
zakłopotania i biorę jeden z moich ulubionych. Pośpiesznie napełniam go wodą i
znów zajmuje miejsce dokładnie naprzeciw niego. Mam ochotę zetrzeć ten
szyderczy uśmiech z jego twarzy.
-Woda w kubku. Naprawdę? – odzywa
się ponownie, ale wiem, że tym razem jest naprawdę rozbawiony tą sytuacją.
-Nie pomyślałeś, że po prostu tak
lubię?
-Tak. Oczywiście. – Bierze
kolejny łyk soku pomarańczowego nie spuszczając ze mnie wzroku.
-Dla panienki też jajecznica, czy
coś innego? – cieszę się, że pani Pearson ponownie się odzywa.
-Nie. Woda wystarczy. –
odpowiadam.
Widzę niezadowolenie wypisane na
jej twarzy, ale wiem, że nie będzie znów forsowała się namawianiem mnie do
zjedzenia czegokolwiek. Jednak kiedy do moich nozdrzy dochodzi zapach jajek do
ust napływa mi ślinka. Nie pamiętam kiedy ostatnio jadłam cokolwiek.
-Świetnie więcej będzie dla mnie.
– mówi po czym bierze talerz niemal po brzegi wypełniony jedzeniem. Znów
przełykam ślinę. Nie mogę oderwać wzroku od żółtych i białych kawałeczków, bez
których jeszcze niedawno nie potrafiłam się obyć. – Jesteś pewna, że nie
chcesz. Wiesz, mogę się podzielić. – mówi znów się uśmiechając. Dlaczego do
cholery jasnej on tak często się uśmiecha?
-Nie. Myślę, że pani Pearson
będzie mogła zrobić dla mnie nową. – Nie spuszczam z niego wzroku. Chcę go tym
tak zirytować jak on mnie.
-Tak, oczywiście. – odzywa się
kobieta głosem pełnym ulgi.
-Z jednego jajka. – komentuje po
chwili kiedy wyciąga 3 sztuki z lodówki. Z głębokim westchnięciem chowa resztę.
Wiem, że najchętniej skomentowałaby to jak mało jem, ale wie, że nie może, bo
wystarczy tylko jedno moje słowo i może pożegnać się ze swoją pracą, której na
pewno bardzo potrzebuje.
Nadal staram się nie spuszczać
wzroku z chłopaka, a okazuje się to być jeszcze trudniejsze niż myślałam. Choć
powoli przeżuwa swoją porcje to również nie przestaje na mnie patrzeć. Jeszcze
mocniej zaciskam rękę na kubku i kiedy już nie potrafię wytrzymać napięcia
biorę z niego mały łyk. Nie mogę wytrzymać siedzenia bezczynnie w dodatku kiedy
on rejestruje każdy mój nawet najmniejszy ruch.
Staram się nie myśleć o tym jak
seksownie wygląda po narzucenia na spocony tors zwykłego białego podkoszulka,
który na kimś innym wyglądałby jak szmata.
Pani Perason ratuje mnie od
niebezpiecznych myśli stawiając przede mną moją porcję.
W ręce biorę widelec i z
przyjemnością zaciągam się kuszącym zapachem.
-A pani nie je? – odzywa się
nadal nie spuszczając ze mnie wzroku. Chyba pojął zasady tej gry.
-Nie. Ja już wcześniej zjadłam
śniadanie. – odpowiada zapewne mile zaskoczona tym, że ktoś się nią
zainteresował. Ja nigdy wcześniej nie pytałam się o to jak się czuje, czy
czegoś potrzebuje. Od razu nachodzi mnie dziwne uczucie. To chyba wyrzuty
sumienia. Zdaję sobie sprawę z tego, że traktuję ją jak robota, który zrobi
wszystko czego tylko zapragnę. Myślę, że po części jest zadowolona z tego, że
tak rzadko z własnej woli zaglądam do kuchni. Przynajmniej ma święty spokój, a
do tego dochodzi jeszcze to, że moich rodziców niemal nigdy nie ma w domu.
Biorę pierwszy mały kęs, a gama
smaków niemal eksploduje na moim języku. Czuję jak zaczyna burczeć mi w brzuchu
i ledwo powstrzymuję się od tego, aby w zastraszającym tempie nie pochłonąć
jedzenia.
Widzę, że Keith wstaje z miejsca
i zauważam, że niesie swój brudny talerz do zlewu. Doskonale wiem, że choć pani
Perason ma do swojej dyspozycji zmywarkę to nigdy z niej nie korzysta. Skoro
woli niszczyć swoje dłonie detergentami to proszę bardzo.
Lekko marszczę brwi śledząc każdy
jego ruch. Doskonale wiem, że przed chwila robił dokładnie to samo ze mną.
Ponownie siada na swoim miejscu i
do końca opróżnia szklankę z sokiem.
-Nie musisz już wracać do pracy?
– pytam po chwili kiedy nadal siedzi na swoim miejscu.
-Mam godzinną przerwę. –
stwierdza.
-Ah. – Ostatkiem sił powstrzymuję
się od tego, aby skomentować, że jego praca jest za dobra, ale wiem, że na
pewno próbowałby się o to na mnie odegrać. Na pewno jego argumentem byłoby to,
że sama nie pracuje.
-Jak długo masz zamiar to jeść.
Przecież na pewno już jest zimne. – wskazuje na mój talerz, który powoli
opróżniam.
-Szybkie jedzenie nie jest
zdrowe.
-A może po prostu ci nie smakuje.
Ja chętnie zjem resztę.
-Bardzo mi smakuje. Jak możesz
nie być już w pełni najedzony?
Wzrusza po prostu ramionami i
nadal mnie obserwuje. To staje się do tego stopnia nieznośne, że niemal rzucam
widelcem.
-Możesz szanownie z łaski swojej
przestać się na mnie patrzeć kiedy jem.
-Nie bój się nie powiem nikomu,
że masz tak przyziemne potrzeby jak jedzenie.
-Nie o to chodzi… - Poddaje się i
spuszczam wzrok na swój posiłek. Na widelec nakładam kolejna mała porcję, po
czym powoli ją przeżuwam. Staram się zacząć odrobinę szybciej jeść. Chcę
skończyć swoja porcję i jak najszybciej się stąd ulotnić, ale po paru minutach
mój żołądek zaczyna się buntować. To jak na razie odrobinę za dużo. Odkładam
widelec krzywiąc się.
-A nie mówiłem, że zimne nie
będzie smaczne. – odzywa się, ale ignoruje go. Po prostu wstaję ze swojego
miejsca i powoli masuję brzuch.
-Dobrze się panienka czuje? –
odzywa się kobieta.
-Taaa.. – mówię odrobinę za
bardzo przeciągając. Znów mam zawroty głowy i mam wrażenie, że coś za chwilę
rozsadzi mój brzuch. Łapię się futryny, bo mam wrażenie, że za chwilę się
przewrócę.
-Panienko? – słyszę.
-Hej, wszystko z tobą OK. – Czuję
jego dłonie na talii. Choć jego uścisk jest stanowczy to dziwnie delikatny.
Napotykam jego czekoladowe oczy. O dziwo są przepełnione strachem i troską.
-Nie dotykaj mnie! –wykrzykuję.
Gwałtownie wyszarpuje się z jego uścisku i wybiegam z domu zostawiając
zszokowanego chłopaka.
___________________________________
Przepraszam, że tak długo musieliście czekać. Nie macie się czym martwić nie mam w ogóle zamiaru zawieszać tego bloga. Po prostu tyle rzeczy się dzieje, że nawet nie zdaję sobie sprawy z tego jak szybko leci czas. Mimo to będę się starać jak najczęściej coś pisać i publikować.
Choć nieraz mnie to denerwuje to momentami bardzo motywuje. Chodzi mi tutaj o wasze pytania dotyczące tego kiedy pojawi się kolejny rozdział. Ale oczywiście nic nie daje większego kopa niż wasze cudowne komentarze. Dlatego proszę o choćby jednozdaniową opinię, która sprawi, że będzie mi się chciało poświęcić choćby chwilę dziennie na pisanie.
Kocham was bardzo i jeszcze raz proszę o komentarze :D
Zapraszam na mojego bloga z recenzjami książek: LINK
Subskrybuj:
Posty (Atom)