piątek, 12 lutego 2016

Hej!

Muszę wam powiedzieć, że po tak długim czasie w końcu udało mi się cokolwiek napisać. Fakt, że nie dotyczy to tego opowiadania, ale liczy się, że cokolwiek nabazgroliłam ;)Myślę, że gdyby nie matura, to pewnie coś udałoby mi się tutaj opublikować. ;D

A tymczasem chciałabym zaprosić was na mojego nowego bloga z recenzjami książek. Wiem, że u mnie mieliście już styczność z czymś takim, ale zaczęłam coś całkowicie nowego co mam nadzieję bardziej przypadnie wam do gustu ;)


 

sobota, 25 lipca 2015

Przepraszam!

Bardzo długo zwlekałam z ponownym odezwaniem się. Wiem, że zapewne większość z was już tutaj nie zagląda, bo stwierdziła, że porzuciłam bloga, ale to nie prawda.

Wolałabym żeby to był post, w którym mówię wam o tym, że już w przyszłym tygodniu pojawi się następny post, ale niestety nie mogę tego zrobić.

Od końca maja próbuję cokolwiek napisać. Choćby jedno zdanie, ale nie mogę. Z jakiegoś niewiadomego powodu mam blokadę i choć to opowiadanie miałam niemal całe ułożone w głowie to, nie jestem w stanie przelać go na papier.
Drugą sprawą jest brak czasu. Wiem, że to słaba wymówka, bo dużo ludzi tak ma, a mimo to znajduje chwilę na prowadzenie bloga, czy też pisanie, ale ostatnio tak wiele się dzieje, że choć mam wakacje to za choinkę nie daje rady! Jestem tak sfrustrowana, że mam ochotę wyrzucić komputer za okno. Bardzo zależy mi na tym blogu, to chyba jeden, jedyny, który zdobył tak wielu czytelników, a nie mogę przeżyć tego, że was zawodzę.

Może coś przeskoczy mi w głowie i jakimś cudem już pod koniec wakacji coś się tutaj pojawi, ale nic nie będę obiecywać, bo przede mną klasa maturalna (boże czy to rozumiecie! będę pisać maturę w przyszłym roku!!!) oraz prawo jazdy. Bardzo ciężko będzie mi pogodzić to wszystko ze sobą.

Powyższe powody to tylko te najważniejsze. Nie będę wam się rozpisywała na temat moich problemów. Chcę wam tylko uświadomić, że zawieszam tego bloga nie z powodu swoich widzimisie, czy innych pierdół.

Przepraszam was jeszcze raz, bo wiem, że niejedni z was czekali. Ja również przez niemal 2 miesiące miała nadzieję, na to, że jednak sytuacja się poprawi.

Jednak jednego możecie być pewni. Na pewno tutaj wrócę :)
(proszę nie usuwajcie się z obserwatorów, bo tylko dzięki temu będziecie wiedzieć kiedy blog ruszy od nowa)

Pozdrawiam i mam nadzieje, że poczekacie :* <3
__________________________________________
Zapraszam na bloga z recenzjami książek -----> TUTAJ   

piątek, 29 maja 2015

8 - Gabriella



Nie jestem w stanie prowadzić auta dlatego zostawiam kluczyki w korytarzu i po prostu zaczynam biec przed siebie.  
                W tym momencie mam wielką ochotę kogoś uderzyć, a w szczególności szanownego pana Keitha Blackburna. Z każdym kolejnym krokiem coraz mocniej uderzam w ziemię, ale moja frustracja nadal nie mija. Nie dość, że jest arogancki i bezwstydny to stanowi dla mnie ogromne zagrożenie. Istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że opowie wszystkim ze szkoły, o tym jakie moje życie jest popierzone. W dodatku kolejnym problemem jest on. Może wszystko pogorszyć. Jestem niemal pewna, że reputacja, na którą pracowałam tak długo zostanie zniszczona przez choćby jedno jego słowo. Nie mogę do tego dopuścić. Za nic w świecie! Muszę temu w jakiś sposób zapobiec! Już nieraz musiałam mierzyć się z ludźmi, którzy wsadzali nos w nie swoje sprawy.
Dopiero po dwóch godzinach zdaje sobie sprawę z tego jak daleko jestem od domu. Nigdy jeszcze nie byłam w tak odległej części lasu. Mam tylko nadzieje, że w amoku nie skręciłam w jakąś boczną dróżkę, bo nie będę w stanie wrócić do domu. Czuję, że jeśli przebiegnę jeszcze choć dwadzieścia metrów to padnę. Moje nogi powoli odmawiają posłuszeństwa, a suchość w gardle przeradza się w żywy ogień. Dałabym bardzo wiele za choćby kroplę wody.
                Próbuję zmusić swoje ciało do szybszego marszu, ale okazuje się to być trudniejsze niż myślałam. W myślach przeklinam się za to, że zapomniałam o butelce wody, którą miałam w torbie. Przed oczami pojawiają mi się małe plamki. Zaczynam się denerwować, ale tym razem to nie złość na kogoś innego. Czuję się coraz słabsza i boję się, że mogę stracić przytomność. Wiem, że nie stanie mi się nic poważnego po paru minutach na pewno obudziłabym się, ale czułabym się o niebo lepiej wiedząc, że ktoś jest niedaleko.
                Nic nie mogę na to poradzić. Muszę na chwilę usiąść. Plecami opieram się o zimną i szorstką korę drzewa i zsuwam się po niej powoli. Zamykam oczy i staram się głęboko oddychać. Próbuję przypomnieć sobie coś przyjemnego i jedyne co od razu pojawia się w mojej głowie to wakacje kiedy miałam około 9 lat. Razem z Nasti i Klarą byłyśmy w parku i jadłyśmy lody. Po chwili obok nas przebiegł chłopiec o ciemnobrązowych niemal czarnych oczach. Zahaczył o korzeń i przewrócił się. Pamiętam panikę wypisaną na twarzy jego przyjaciela, kiedy zobaczył krew na jego kolanie. Jednak chłopiec o nieziemskich oczach mimo bólu uśmiechnął się do niego szeroko i bez problemu wstał mówiąc, że to tylko zadrapanie, choć coraz więcej ciemnoczerwonych ścieżek zdobiło jego nogę. Jak dziś pamiętam podziw, który poczułam w stosunku do niego. Wiem, że nie potrafiłam z niego spuścić oka kiedy opierając się o swojego rudowłosego przyjaciela kuśtykał w głąb parku. Na ułamek sekundy odwrócił się, tak jakby wyczuł mój wzrok na sobie i uśmiechnął się delikatnie.
                   Po paru minutach czuję się o niebo lepiej niż wcześniej dlatego powoli zaczynam wstawać. Nie mam pojęcia jakim cudem udaje mi się przejść taki kawał drogi. Wszystko jest za mgłą i raz po raz muszę oprzeć się o drzewa. Jednak w momencie kiedy czuję więcej promieni słonecznych, które omiatają moją twarz niemal się uśmiecham. Zostało mi zaledwie parę kroków, aby dotrzeć do domu.
                -Patrzcie kogo my tu mamy? – słyszę ironiczny głos kiedy dochodzę do ostatniego drzewa. Mój wzrok zachodzi mgłą i znów czuję lekkie zawroty głowy. Podnoszę wzrok i napotykam te same ciemnobrązowe tęczówki, które nawiedzały mnie we wspomnieniach. – Wszystko w porządku? – pyta. Już się nie uśmiecha.
                Chcę powiedzieć, że tak, a jedyne czego potrzebuję to odrobina odpoczynku. Jednak nie jestem w stanie wydobyć z siebie głosu. Gdzieś po omacku znajduje drzewo i chcę się o nie oprzeć, ale w tym samym momencie mój wzrok zachodzi mgłą. Ostatnie co czuję zanim stracę przytomność to silne dłonie na mojej talii i szept, który zapewnia mnie, że wszystko będzie dobrze.
+++
                Kiedy się budzę pierwsze co widzę to biały sufit mojego pokoju. W pierwszym momencie myślę, że wszystko co działo się wcześniej było tylko zwykłym koszmarem, a ja dopiero teraz się obudziłam.
                -Wszystko w porządku, panienko? – słysząc głos pani Pearson unoszę gwałtownie głowę i widzę jej zaniepokojoną minę. Od razu zdaje sobie sprawę, że to sen nie był tylko snem, a ja naprawdę straciłam przytomność niemal pod stopami jednego z moich największych wrogów. Zauważał ślady łez na policzkach kobiety i zdaję sobie sprawę z tego, że martwi się o mnie, a ja nie mogę pojąc dlaczego. W końcu jestem dla niej najbardziej okrutna jak tylko potrafię. – Proszę, niech panienka się odezwie. – mówi niemal płaczliwym głosem.
                -Wszystko jest OK. Po prostu muszę odpocząć.
                -Za chwilę zadzwonię po lekarza. W końcu trzeba sprawdzić czy to nic poważnego.
                -Nie! – wykrzykuję na tyle głośno na ile jestem w stanie. – Po prostu nie zjadłam śniadania i przebiegłam odrobinę za dużo. To tylko i wyłącznie zmęczenie. Nie ma potrzeby wzywania kogokolwiek, a tym bardziej lekarza. Muszę odpocząć i wszystko będzie w porządku.
                -Skoro tak panienka mówi. Pójdę po wodę. – odpowiada krótko lekko speszona moją reakcją. Pośpiesznie wychodzi z pokoju, a ja spoglądam na Keitha, który jak na razie w ogóle się nie odzywał.
                -Na pewno czujesz się dobrze? – pyta, a z jego twarzy nie jestem w stanie nic wyczytać.
                -Tak.
                -W takim razie już pójdę. – mówi kierując się do wyjścia. Kiedy znajduje się przed drzwiami robię coś co zdecydowanie powinnam wcześniej przemyśleć.
                -Czekaj. – odzywam się.
                -Tak. – Tym razem zdziwienia wypisane na jego twarzy jest doskonale widoczne.
                -Coś mi się dzisiaj przypomniało. – niemal szepcze. Nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie, że to co zaraz powiem wymaga właśnie takiego tonu głosu. - Biegłeś przez park i przewróciłeś się. Nawet nie wiesz jak bardzo podziwiałam cię za to, że nie zacząłeś wtedy płakać. To była naprawdę głęboka rana. – mówię odrobinę chaotycznie, ale to wszystko przez to, że te słowa w ogóle nie powinny ujrzeć światła dziennego.
                -Miałaś wtedy na sobie niebieską sukienkę, która podkreślała kolor twoich oczu, a we włosach miałaś ogromną różową wstążkę. – mówi po chwili milczenia. Przy ostatnich słowach uśmiecha się szeroko, a ja mam wrażenie, że serce za chwilę wyskoczy z mojej piersi.
                -Nienawidziłam jej. Była niemal większa od mojej twarzy. – Nie potrafię powstrzymać uśmiechu na wspomnienie tego jakie miałam problemy w wieku 9 lat. W tym samym momencie zauważam, że przygląda mi się. Jego ciemne tęczówki w ogóle się  nie zmieniły.
                Wypadałoby się odezwać, ale nie wiem co takiego byłoby odpowiednie. Ratuje mnie pani Pearson, która wraca wraz z szklanką wody i herbaty. Kiedy w końcu chcę mu coś powiedzieć zauważam, że drzwi od mojego pokoju zamykają się z cichym kliknięciem.
                -Dziękuję. – szepczę chicho, choć wiem, że z takiej odległości na pewno mnie nie usłyszy.
+++
                Przez parę następnych dni Keitha widzę jedynie przelotnie na korytarzu. Od czasu sceny, którą zrobiłam nie pojawił się w moim domu. Z jednej strony cieszę się, bo to prawdopodobnie uświadomiło mu to, jaka moja rodzinka jest popieprzona i teraz będzie starał się trzymać od nas najdalej jak tylko potrafi. Jednak moim innym zmartwieniem jest to, że na pewno wszystko mówi swoim przyjaciołom.
                Nikt z nich oprócz Anastasi i Zayna nie miał ze mną do czynienia. Wszyscy myślą, że jestem tak samo idealna jak moje życie. Lepiej byłoby gdyby tkwili w tej świadomości. Między innymi dlatego kiedy zobaczę kogokolwiek z jego znajomych staram się ich unikać. Nie przeżyłabym ich znaczących, a zarazem współczujących spojrzeń.
                Jednak wszystko dzieje się całkiem odwrotnie. Mam wrażenie jakby mały epizod w moim życiu z jego udziałem był jedynie krótkim snem podczas popołudniowej drzemki.
                Czuję niewyobrażalną ulgę mając świadomość tego, że wszystko pozostaje po staremu. Znów odzyskałam kontrolę nad moim życiem.
+++
                -Hej. – odzywa się Simon Hardwell. – Mogę usiąść z wami? – pyta z uśmiechem na twarzy. Na początku jestem zdezorientowana. Choć znamy się niemal od dzieciństwa to w ciągu ostatnich trzech lat wątpię, abyśmy zamienili ze sobą choćby jedno słowa.
                W innych okolicznościach od razu wyśmiałabym go i zapytała gdzie się podziewał przez tyle lat, ale ciekawość jest od tego silniejsza.
                -OK. – mówię niepewnie i widzę szeroki uśmiech na twarzy Klary. Niemal wiem o czym myśli. Ma nadzieje na to, że coś z tego będzie. Co z tego, że chłopak jest zajęty i na pewno chce tylko chwilę porozmawiać.
                Siada naprzeciwko mnie i dopiero wtedy zauważam, że naprawdę wyprzystojniał odkąd razem bawiliśmy się w piaskownicy. Jego twarz nie jest już tak okrągły, a tęczówki, wcześniej ukryte pod grubą warstwą szkła, mają głęboki, niemal granatowy odcień błękitu. Włosy są lekkim nieładzie i odrobinę ciemniejsze niż pamiętam.
                -Mam do ciebie sprawę. – zaczyna nie owijając w bawełnę.
                -Słucham.
                -Za dwa tygodnie jest wiosenny bal. – zaczyna.
                -Jezu! Kompletnie o tym zapomniałam! – wykrzykuję zanim potrafię się powstrzymać. Ostatnio tyle się działo, że jakimś cudem udawało mi się zignorować plakaty, które były dosłownie wszędzie.
                -Masz już z kim iść? – pyta lekko uśmiechając się na moją reakcję.
                -Nie. – mówię krótko.
                -W takim razie co powiedziałabyś gdybyśmy poszli razem? – pyta, a jego uśmiech staje się odrobinę szerszy ukazując proste, śnieżnobiałe zęby.
                Jego pytanie całkowicie zbija mnie z tropu.
                -Ale przecież masz dziewczynę. – stwierdzam po paru sekundach milczenia.
                -Już nie.
                -Jak to przecież byliście nierozłączni?
                -Nie chcę o tym rozmawiać. – Jego mina diametralnie się zmienia i teraz jest naprawdę smutny. – To jak zgadzasz się?
                Prawdopodobieństwo tego, że ktoś jeszcze mnie zaprosi nie jest znów takie małe. Jednak problem tkwi w tym, że chłopacy, z którymi zgodziłabym się pójść, albo mają dziewczyny, albo jak to oni sądzą nie są zainteresowani.
                Simon choć nie jest chłopakiem moich marzeń to do niedawna należał do tej pierwszej grupy.
                -OK. – odpowiadam krótko.
                Znów się szeroko uśmiecha.
                -Porozmawiamy jeszcze później. – Odchodzi od stolika, a ja momentalnie się wyłączam, bo wiem, że Klara zacznie swoją podekscytowaną wiązankę.
_________________________________________
Wiem, że okropnie długo czekaliście. Za co bardzo was przepraszam, ale niestety nie mogę obiecać, że w najbliższym czasie to się zmieni. 
Nie mam nawet czasu porządnie sprawdzić rozdziału, a o pisaniu już nawet nie wspomnę. 
Całe szczęście, że wakacje się zbliżają. 
Pozdrawiam i mam nadzieje, że nie jesteście na mnie śmiertelnie obrażeni :D

środa, 13 maja 2015

7 - Zayn



Oczywiście spóźniam się na lekcje, ale ku mojemu zaskoczeniu nauczycielka siedzi przy biurku i jak na razie wykonuje prace papierkową. Ledwo zauważa moją obecność. Bez słowa podpisuje parę dokumentów, które jej podsuwam i nawet na mnie nie spoglądając mruczy:
-Siadaj gdziekolwiek. – Przez chwilę cieszę się, że dała mi wolny wybór. Wczorajszej nocy nie mogłem zasnąć. To wszystko przez ten koszmar. Dlatego nie chcę siadać koło ciemnowłosej. Niestety rozglądając się po klasie i zdaję sobie sprawę z tego, że nigdzie więcej nie ma wolnego miejsca. Wzdycham zrezygnowany i idę w jej kierunku.
-Ty serio nie masz żadnych przyjaciół? – pytam zirytowany tym, że znów muszę znosić jej słodki zapach, który momentami sprawia, że mam zawroty głowy. Widzę zmieszanie na jej twarzy i powoli pojawiające się rumieńce na policzkach.
-U mnie na lekcji nie rozmawia się, panie Malik! Nie obchodzi mnie to, że jest pan nowy! Wszyscy mają dostosować się do tej zasady! – Nauczycielka pierwszy raz zaszczyca mnie swoim spojrzeniem. Nie spodziewałem się, że wie jak się nazywam, dlatego nawet nie jestem w stanie wygłosić swojego sprzeciwu.
Nauczycielka monotonnym ruchem napisała na tablicy jakąś reakcje i każdemu z nas dała kartkę z instrukcją dotyczącą w jaki sposób mamy zrobić doświadczenia. Po tym usiadła na swoim miejscu i zajęła swoimi sprawami nawet na nas nie spoglądając. Mam wrażenie, że wszyscy mogliby obijać się całą lekcje, a ona nawet by tego nie zauważyła. Kątem oka widzę jak ciemnowłosa obok mnie miota się lekko zestresowana. Boi się, że nie starczy jej czasu, a skoro jest w tej szkole dłużej to na pewno wie, że nauczycielka nie skontroluje jej pracy. Dopiero po chwili zdaję sobie sprawy, że dla niej nie ma żadnej różnicy. Zrobi wszystko po to tylko, aby nie siedzieć bezczynnie i przy okazji narażać się na rozmowę ze mną.
+++
Lekcje mijają zadziwiająco szybko. Zanim się obejrzę jem obiad i w pośpiechu wsiadam do samochodu w celu dostania się do pracy.
Na miejscu witam się z Arturem tak jakbyśmy znali się od zawsze. Zazwyczaj nie jestem zbytnio entuzjastycznie nastawiony do ludzi, wszystkich podejrzewam o najgorsze, ale ten chłopak wydaje mi się być inny.
-Całe szczęście stary, że się tutaj pojawiłeś. Odkąd pamiętam jestem tu sam. Całe szczęście, że obroty trochę wzrosły, bo pewnie zostałoby tak już zawsze. Ten stary zgred żałuje każdego funta. Jestem pewien, że gdyby nie to w życiu nie przyjąłby następnego pracownika. Wierz mi powoli umierałem z nudów.
Godziny mijają bardzo szybko. Choć staram się trzymać na dystans to i tak zaczynam lubić tego gościa. Po chwili ktoś podjeżdża srebrnym Audii A9. Przełykam głośno ślinę kiedy zdaję sobie sprawę z tego ile kosztuje ten samochód. Z zaciekawieniem wpatruję się w miejsce, w którym siedzi kierowca. W półmroku nie mogę dostrzec właściciela. Dopiero po chwili drzwi otwierają się i z samochodu wysiada wysoka brunetka o zabójczych nogach. Odrzuca swoje włosy do tyłu i pewnym krokiem modelki zaczyna zmierzać w moim kierunku. Pamiętam ją ze szkoły. To właśnie ona oprowadzała mnie po szkole. -Oooo Zayn. Nie spodziewałam się ciebie akurat tutaj. – Uśmiecha się szeroko, a ja nie wiem jakim cudem wiem, że kłamie.
-Cześć… - przerywam nie mogąc przypomnieć sobie jej imienia.
-Gabi. – Uśmiech nie schodzi jej z twarzy choć powinien. W końcu jestem palantem, który nawet nie raczy zapamiętać jak się nazywa.
-OK. Gabi. W czym mogę ci pomóc.
-Nie wiedziałam, że tu pracujesz. – Niemal przewracam oczami. Po co innego miałbym tutaj stać w rzeczach ubrudzonych olejem i smarami?
-Zacząłem dopiero dziś. Coś się stało z twoim samochodem? – pytam chcąc jak najszybciej zakończyć tą rozmowę. Bez wątpienia chciałbym ją przelecieć, ale jeśli chodzi o używanie jej ust do czegoś innego niż pocałunków to raczej podziękuję.
-Momentami coś bardzo głośno hałasuje. – mówi po prostu.
-Może bardziej precyzyjnie? – pytam.
-Chyba coś dzieje się z kołami. – oznajmia.
Wjeżdża do środka, a ja oglądam każde po kolei. W międzyczasie dziewczyna bombarduje mnie pytaniami.
-Skąd przyjechałeś? – pyta.
-Z Bristolu. – odpowiadam.
-Dlaczego się przeprowadziłeś?
-Myślę, że to nie twoja sprawa. – odzywam się głosem pełnym jadu. Wiem, że w tym momencie byłbym zwolniony za taki ton skierowany dla klienta, ale szefa nie ma w pobliżu, a wątpię, aby dziewczyna doniosła na mnie.
-Przepraszam. Rzeczywiście masz rację. Jestem odrobinę za bardzo wścibska.
W tym akurat momencie znajduje gałązkę zaplątaną w koło.
-Oto nasz szkodnik. – mruczę. – Już po sprawie. – mówię odrobinę głośniej.
-Jak to? Już? – pyta zdezorientowana.
-Tak. To nie było nic poważnego.
-Dzięki wielkie. – Uśmiecha się szeroko i co najważniejsze szczerze. Przez chwilę nawet myślę, że  nie jest tylko zimną suką pakującą się wszystkim do łóżka, ale to wrażenie szybko mija. – Słuchaj. Jeszcze raz przepraszam. Trochę mnie poniosło. Po prostu wydajesz się być interesującą osobą i chciałam się czegoś o tobie dowiedzieć. Co powiesz na spotkanie się dzisiaj w kawiarni? – pyta i widzę jak pewność siebie opuszcza ją.
Choć jest zabójczo seksowna i piękna to tak naprawdę nie wzbudziła we mnie większego zainteresowania. Gdyby to zależało tylko ode mnie to nie wziąłbym sprawy w swoje ręce i nasz kontakt ograniczyłby się tylko do spotkań na terenie szkoły. Jednak co mi szkodzi? W mieście nie znam prawie nikogo. Poza tym wątpię, abym tej nocy był w stanie zasnąć.
-OK. Jesteśmy umówieni. – mruczę pod nosem, dlatego jestem w szoku, że dziewczyna rozumie moje słowa. Uśmiecha się do mnie szeroko i ponętnie kołysząc biodrami podchodzi do samochodu po czym odjeżdża.
-Niezła laska. – odzywa się Artur. – Ale ty nie wydawałeś się być jakoś szczególnie zainteresowany.
-Bywają lepsze. – stwierdzam.
-No co ty! Ah… Przecież ty nie wiesz z kim masz do czynienia!
-O co ci chodzi?
-Oto Gabriella Moor. Super, seksowana laska, do której wzdycha większość mężczyzn tego miasta. Niektórzy określają ją mianem zimnej suki, a nawet Królowej Śniegu. Poza tym jej rodzice są okropnie bogaci. Tak bardzo, że nawet nie jesteś sobie w stanie tego wyobrazić. Niektórzy mają nadzieje się do niej dobrać właśnie dla tego majątku.
-Skoro tak bardzo ci się podoba to dlaczego nie wkroczyłeś do akcji? – pytam.
-Ona zdecydowanie była zainteresowana tylko tobą. – Uśmiecha się szeroko.
+++
Nie podjeżdżam pod jej dom. Nawet nie pomyślałem o tym, aby zapytać o jej adres. Mam to gdzieś, bo choć nawet jeszcze nie doszło do naszego spotkania to wiem, że ona sama będzie starała się, abyśmy znów się zobaczyli.
Dziewczyny jej pokroju właśnie takie są. Jestem niemal pewien, że nie interesuje ją to jakiej muzyki słucham, czy też moja ulubiona potrawa. Wystarczy to, że mam wygląda, który spełnia jej kryteria. Ważne abym parę razy pokazał się razem z nią w szkole. Wtedy wszyscy będą ją podziwiać za to, że udało jej się zwrócić moją uwagę.
Spotykamy się w małej i przytulnej kawiarni znajdujących się przy rogu chyba najbardziej ruchliwej ulicy tego miasta.
Odruchowo odsuwam jej krzesło od stołu. Dziewczyna posyła mi szeroki uśmiech. Cóż muszę przyznać, że choć jest nieszczery to ona sama naprawdę piękna. Przez chwilę myślę o tym, że chciałbym zasmakować jej pełnych, różowych ust.
Zamiast tego zajmuje miejsce naprzeciwko.
Niemal od razu znajduje się obok nas niewysoka blondynka, która mówi, że będzie nas obsługiwać. Oczywiście nie spuszcza ze mnie wzroku, a podając mi menu niby przypadkowo muska moją dłoń. Posyłam jej szeroki uśmiech i bezczelnie spoglądam w jej imponujący dekolt. Musi być bardzo niegrzeczna skoro widząc mnie w towarzystwie innej dziewczyny podejmuje takie kroki.
-Cieszę się, że zgodziłeś się na to spotkanie. Odrobinę obawiałam się, że mi odmówisz. – Doskonale wiem, że druga część jej zdania to jedno wielkie kłamstwo. Od samego początku wiedziała, że gdy ubierze się w tą zabójczo krótką i obcisłą spódnicę nie będę w stanie jej się oprzeć. – Od jak dawna tutaj mieszkasz? Pierwszy raz zobaczyłam cię w szkole. – Usilnie stara się rozwinąć rozmowę.
-Od niedawna. - odpowiadam krótko.
-Zgaduje, że nie znasz tu zbyt wielu osób. Wiesz niedługo moja znajoma organizuje imprezę możemy na nią razem iść. – Sztywnieje słysząc jej ostatnie słowa. Nienawidzę kiedy ktoś mówi mi co mam robić. A może wolałbym iść sam?
-Byłoby fajnie. – Zdobywam się na sztuczny uśmiech. Wiem, że tylko w ten sposób będę mógł jak najszybciej się jej pozbyć.
-Oh. Cieszę się bardzo. – Odwzajemnia uśmiech. Widzę, że tym razem naprawdę jest zadowolona.
Na szczęście po chwili podchodzi do nas kelnerka z naszymi zamówieniami. Znów posyła w moim kierunku znaczące spojrzenie, a kącik jej ust unosi się ku górze.
Jestem niemal pewien, że tego wieczoru pojawię się jeszcze raz. Sam.
Gabi zaczyna mówić o swoich planach na studia. Zarazem czuję ulgę jak i lekką złość. Umówiła się ze mną na randkę, a nawet nie obchodzi jej to co sądzę na dany temat. Jeszcze bardziej się na niej zawiodłem, bo myślałem, że tak jak większość dziewczyn chociaż będzie próbowała się czegoś o mnie dowiedzieć, a tymczasem ona prowadzi swój monolog, który sprawia, że całkowicie odpływam, a to nigdy nie ma dobrych skutków.
Pierwszy raz tego dnia nie jestem na tyle zajęty, aby ignorować swoje obawy dotyczące mojego snu. Dlaczego akurat musiałem widzieć ją?
Ponownie spoglądam na kształtne usta dziewczyny przede mną. Jest ucieleśnieniem seksu i jestem niemal pewien, że jest doskonale tego świadoma. To w jaki sposób odgarnia włosy i chwilę dłużej przytrzymuje dłoń na swojej szyi wcale nie jest przypadkiem.
To wszystko tylko sprawia, że myślę o tym dlaczego ktoś taki jak ona może zadawać się z Anastasią. Czy są prawdziwymi przyjaciółkami, czy w stosunku do dziewczyny również jest tak bezwzględna? Nie wiem dlaczego ale na samą myśl o tym coś ściska mnie w żołądku. Ana jest za bardzo bezbronna.
Boże. Czy ja właśnie przejmuje się losem, nic nie znaczącej dla mnie kujonki? W dodatku jest dziewczyną, którą widziałem zaledwie dwa, czy też trzy razy.
-Ta Anastasia. – zaczynam, a dziewczyna zaskoczona spogląda na mnie z lekko rozchylonymi ustami co jeszcze bardziej mnie kusi. – Ona jest jakaś dziwna. – Wspominam niby od niechcenia, ale uważnie obserwuje wyraz jej twarzy. Choć nadal stara się być radosna to jej oczy stają się jakby puste.
-Taa. Nie dziwię się jej. – odpowiada krótko i swój wzrok kieruje na szklankę wody. Dopiero teraz zauważam, że ani razu nie tknęła swojej sałatki.
-Dlaczego? – Bardzo nie chcę drążyć tego tematu dalej, ale nic nie mogę poradzić na to, że ciekawość bierze nade mną górę.
-Jej ojciec jest jakby to delikatnie powiedzieć… bardzo agresywny. – Stara się zdobyć na smutną minę, ale zauważam, że wcale nie jest jej szkoda ciemnowłosej.
-Czy wy się w ogóle przyjaźnicie? – pytam zanim ugryzę się w język. Co mnie to w ogóle obchodzi?
-Kiedyś byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami, ale wszystko się popsuło. Ja nie potrafię jej tak po prostu zostawić samej. – Ewidentnie udaje swoje przejęcie. Nienawidzę tego typu sztuczności. W końcu nie wymagałem od niej tego, aby ukazywała jakiekolwiek emocje. Chciałem tylko suchych faktów. – Proszę nie rozmawiajmy już o tym to dla mnie bardzo bolesny temat. – Szybko zaczyna mówić o czymś innym, a ja ponownie się wyłączam.
Zaciskam pięści ostatkiem sił powstrzymując się od tego, aby nie wstać z miejsca i nie pobiec do jej domu, choć tak naprawdę nie wiem gdzie mieszka. Mimo wszystko wiem, że byłbym w stanie zdobyć tą informację.
Nie mogę pojąć tego jak jakikolwiek facet może podnieść rękę na kobietę. Gdyby był naprawdę silny to mierzyłby się z równym sobie, a nie znęcał nad słabszymi.
Szybko przypomina mi to mojego ojca i to jak wielokrotnie policzkował moją mamę. Gdyby teraz zrobił coś takiego na pewno zbiłbym go do przytomności, już nie mówiąc o tym, że byłbym w stanie go zabić. Takie skurywsyny nie mają prawa chodzić po ziemi. Choć teraz jest nam naprawdę ciężko to cieszę się, że zostawił nas w spokoju. Pieniądze da się jakoś zdobyć, gorzej jeśli za każdym razem wracasz do domu i boisz się, że znów będziesz ofiarą przemocy.
Znów spoglądam na Gabi i widzę jak upija malutki łyczek wody. Musiała zwilżyć gardło, w końcu cały czas nadaje. Jak to w ogóle możliwe, że nie zauważyła tego, iż odleciałem?
Wieczór na szczęście dobiega końca. Wychodzimy na parking i owiewa nas chłodne powietrze. Widzę jak dziewczyna lekko dygocze przez zaledwie cienką warstwę materiału, którą zdecydowała się założyć. Cóż to tylko i wyłącznie jej wina, dlatego nie dzielę się z nią swoja skórzaną kurtką, którą mam zarzuconą na ramiona.
W milczeniu odprowadzam ją do jej samochodu. Odrobinę czuję się winny za to, że nie byłem tak bardzo zaangażowany w to spotkanie jak ona. Dziwię się, że w ogóle się nie odzywa. Już z tej odległości czuję jej zakłopotanie.
-Yyyy bardzo się cieszę, że mogliśmy się spotkać. – Odzywa się stając obok swojego Audii. – Do zobaczenia w szkole. – Uśmiecha się delikatnie i choć powinna wejść już do samochodu to nadal czeka na to aż się odezwę.
Nie czekając długo gwałtownie przypieram ją do samochodu. Widzę jak jej błękitno – szare oczy rozszerzają się ze zdziwienia. Nie myśląc wiele po prostu wpijam się w jej pełne i kształtne wargi. Myślałem o nich od samego początku spotkania. Szkoda tylko, że wychodzą z nich tylko tak nudne rzeczy. Wysmykuje jej się jęk kiedy mocno ściskam ją za wąską talie i z jeszcze większym zaangażowaniem oddaje pocałunek.
Po wszystkim odsuwam się od niej, ale nadal pozostaje bardzo blisko. Widzę jak jej oczy błyszczą i nadal są lekko rozszerzone. Jej klatka piersiowa ociera się o mój tors i najchętniej zaciągnąłbym ją do samochodu i robił z nią różne nieprzyzwoite rzeczy, ale doskonale wiem, że nie zgodziłaby się na coś takiego. Choć ubiera się w taki, a nie inny sposób to potrafię rozpoznać, czy dziewczyna jest gotowa na wszystko, czy po prostu udaje taką.
Bez słowa odwracam się i kieruję w stronę mojego auta. Wiem, że dziewczyna jeszcze przez chwilę nie odjeżdża z parkingu, bo jest całkowicie wytrącona z równowagi.

niedziela, 26 kwietnia 2015

6 - Gabriella



Cały tydzień minął mi zaskakująco szybko, ale zarazem monotonnie. Nie miałam dalszych ataków paniki co wcale nie znaczyło, że czułam się lepiej. Tylko raz wyszłam do kina razem z Klarą. Resztę spędziłam samotnie zaszyta w ogromnym domu czasami mając wrażenie, że pochłania mnie.
Uwielbiałam soboty. Mogłam spać do woli, a później robić co mi się żywnie podoba, przy okazji nie musiałam patrzeć na szczęście Anastasi i Zayna.
Tak naprawdę dopiero po jej ostatnim wystąpieniu zdałam sobie sprawę z tego, że ta dwójka jest sobie naprawdę bardzo bliska. Myślałam, że ze strony Zayna to tylko chwilowa fascynacja, która mimo wszystko odrobinę się przedłużyła. Cały czas miałam wrażenie, że dziewczyna próbuje pokazać mi, że jest lepsza ode mnie skoro ona mogła go mieć, a ja jedynie parę razy miałam okazję zasmakować jego różowych, pełnych warg.
Mam ochotę płakać. Byłam tak zaślepiona tym, że pragnęłam być w centrum uwagi, że nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, że osoby wokół mnie są ważniejsze od tego. W efekcie jestem niemal sama. Została mi tylko Klara, którą niestety również zaniedbuje.
Nie chcę takiego życia, ale niby w jaki sposób mam to wszystko naprawić? Poza tym czy będę w stanie zmienić swoje przyzwyczajenia, które w końcu tak bardzo są we mnie zakorzenione?

+++
O poranku dziwny dźwięk dochodzący zza okna wyrywa mnie z objęć Morfeusza. Znów niemal wyrywam sobie włosy z głowy i ze złością szarpię zasłony, niemal je rozdzierając.
Pojedyncze promienie słońca wpadające do środka oślepiają mnie na moment co tylko jeszcze bardziej mnie denerwuje.
Dopiero później zauważam wysoką sylwetkę mężczyzny. Jego ciemne włosy są potargane tak jakby dopiero co wstał z łóżka i zapomniał użyć grzebienia. Widzę lekki zarost na twarzy, który mimo wszystko nie razi swoim nadmiarem, a jedynie dodaje mu męskości. Nawet z tej odległości wiem, że jego oczy mają kolor hipnotyzującej czerni. Chłopak ma na sobie jedynie czarne jeansy, które nisko opadają na jego biodrach. Widzę jak przy każdym jego ruchu napinają się wszystkie mięśnie, a pot drobnymi kropelkami spływa po jego ciele.
Wielokrotnie mijałam Keitha Blackburn na korytarzu szkolnym. Nie uszło mojej uwadze to, że jest przystojny, ale nigdy nie zdawałam sobie sprawy z tego jak bardzo może być seksowny.
Zaraz, zaraz…. Ale dlaczego do cholery kosi trawę w moim ogrodzie?
Po chwili zaczynam zapominać o tym zaskakującym widoku i cała złość wraca. Narzucam na siebie jedynie pierwszą lepszą bluzę jaką znajduję w szafie i wybiegam na dwór.
Zaczynam dodatkowo irytować się kiedy muszę przekrzykiwać to paskudne urządzenie po to, aby chłopak zwrócił na mnie uwagę.
Dopiero po paru minutach łapię jego zdziwione spojrzenie. Wyłącza to diabelskie urządzenie i otwiera usta aby coś powiedzieć, ale nawet nie dopuszczam go do głosu.
-Co ty tutaj do cholery robisz? – wykrzykuję.
-Pracuję? – ton jego głosu jest pytający co doprowadza mnie do furii.
-Mnie się pytasz? Skąd mam to wiedzieć?!
-Myślałem, że rodzice poinformowali cię o wszystkim. – Unosi jedną brew.
-Tak się składa, że nie mówią mi o niczym, więc bądź tak łaskawy i w końcu odpowiedz na moje pytanie, bo wierz mi lub nie, ale nie ma nic przyjemnego w budzeniu się przy akompaniamencie kosiarki! – krzyczę na tyle głośno, że jestem niemal pewna, iż następnego dnia będę miała zdarte gardło. Kiedy widzę, że kącik jego ust unosi się ku górze, zdaje sobie sprawę, że jest rozbawiony całą tą sytuacją. Mam wrażenie, że za chwilę rzucę się na niego i rozszarpię tą przystojną buźkę.
-I wstając z łóżka nawet nie pomyślałaś o tym, aby ubrać się, czy też ogarnąć fryzurę? – pyta tym razem nie powstrzymując już uśmiechu.
Mija trochę czasu zanim dochodzą do mnie jego słowa.
Mechanicznie spoglądam w dół i zauważam, że na sobie mam jedynie różowe, ledwo zakrywające pośladki szorty i obcisłą bluzkę, oczywiście bez stanika, spod której wystają moje sutki witając się z chłopakiem. Cieszę się, że przynajmniej nie zapomniałam na ramiona zarzucić bluzy i w tym momencie okrywam się nią szczelnie mając nadzieję, że uda mi się ukryć jak najwięcej.
Na myśl o tym, że nawet nie spojrzałam w lusterko przed wyjściem robi mi się słabo. Doskonale wiem, że zaraz po przebudzeniu moje włosy są powykręcane w każdym kierunku świata.
Nabieram gwałtownie powietrza i spotykam rozbawione spojrzenie chłopaka. Jak najszybciej odwracam się od niego i idę w kierunku domu.
-Jeszcze sobie z tobą porozmawiam. – rzucam w jego kierunku groźbę. Odpowiada mi jedynie jego zachrypnięty śmiech.
+++
-Co on tam w ogóle robi? – pytam wparowując do kuchni, po której krząta się pani Pearson zapewne już przygotowując obiad. – Czy rodzice nie zostawili mi żadnej wiadomości?! – ledwo powstrzymuje się od krzyku.
-Proszę się uspokoić, panienko. Państwo Moor nie zostawili żadnej wiadomości, ale wiem, że chłopak od dziś zaczyna tutaj pracę.
-Ale jak to? Dlaczego do cholery znów o niczym nie wiem?!
-Rodzice panienki są bardzo zapracowani. Poza tym musieli jak najszybciej znaleźć kogoś do pomocy w ogrodzie. W końcu nie mogą zostawić takiego dzieła bez opieki. – Jestem w szoku, że ta kobieta może być tak bardzo opanowana.
-Czy wie pani coś więcej o tym? – drążę dalej temat.
-Wiem, że na pewno będzie pracował tutaj w weekendy. Nie wiadomo mi nic więcej.
-Cudownie! – wykrzykuje i idę do swojego pokoju.
-Proszę zjeść śniadanie! – wykrzykuje kobieta.
-Później!
Pośpiesznie przebieram się i widząc swoje odbicie w lustrze mam ochotę zapaść się pod ziemie. Moje włosy wyglądają jeszcze gorzej niż się tego spodziewałam. Parę minut siłuję się z grzebieniem, aby udało mi się doprowadzić je do w miarę normalnego stanu. Nie przejmuje się zbytnio makijażem, nie mam zamiaru starać się ładnie wyglądać dla kogoś takiego jak Keith. Nie ważne jak bardzo byłby seksowny. Ubieram sportowe ciuchy i biorę kluczyki od samochodu.
Spoglądam na zegarek i zauważam, że jest dopiero 7:30. Siłownia zostanie dopiero otwarta za pół godziny. Krzywię się na ten widok, ale chcę jak najszybciej wyjść z tego domu wariatów, nawet gdybym miała czekać na pustym parkingu.
Schodzę na dół i od razu do moich uszy dochodzą fragmenty rozmów i dźwięczny śmiech należący do Keitha.
Nie ma w ogóle szans, abym przeszła obok kuchni niepostrzeżona, ale i tak próbuję.
-Panienka nie zjadła jeszcze śniadania. – zauważam różnicę w jej głosie. Jest o wiele bardziej oficjalny niż był wtedy kiedy rozmawiała z tym okropnym osobnikiem siedzącym właśnie w MOJEJ kuchni, przy MOIM stole, w dodatku na MOIM miejscu.
-Nie jestem głodna. – mówię oschle nawet na nią nie spoglądając.
-Śniadanie to najważniejszy posiłek dnia. Tym bardziej, że panienka będzie wykonywała ćwiczenia fizyczne. Nie będzie miała panienka w ogóle siły. – kontynuuje, a ja niemal mam ochotę przewrócić oczami. Słyszałam tą śpiewkę już chyba z milion razy i jestem pewna, że potrafiłabym wyrecytować ją nawet w gdyby ktoś obudził mnie w środku nocy.
-Niech pani da jej spokój. Księżniczka Gabriella nie zniży się do tego, aby usiąść przy tym samym stole co ja. – Prześmiewczy ton jego głosu sprawia, że z całych sił zaciskam dłonie w pięści. Za kogo on  w ogóle się uważa, aby wygadywać takie rzeczy. Skąd w ogóle może wiedzieć co jest powodem tego, że nie chcę zjeść śniadania.
Biorę głęboki oddech i zaczynam kierować się w kierunku kuchni. Nie mogę powstrzymać się od tego, aby nie utrzeć mu nosa. Jednak szybko zatrzymuję się przy wejściu.
Widzę jak chłopak popijając sok pomarańczowy taksuje moją sylwetkę. Od razu zaczynam żałować, że jak na razie nie udało mi się zrzucić choćby kilograma. Wtedy na pewno czułabym się o niebo lepiej z jego wzrokiem na moim ciele.
Spoglądam na niego marszcząc brwi. Chcę aby przestał.
-O co ci chodzi? – pyta.
-Siedzisz na moim miejscu.
-Ohh przepraszam jak najmocniej. – Gwałtownie podnosi się z mojego miejsca znajdującego się naprzeciwko okna, a jego głos ocieka sarkazmem. Staje przede mną kłaniając się. – Wasza wysokość, błagam o wybaczenie. – kontynuuje prześmiewczym tonem. Chyba pierwszy raz w życiu mam tak wielką ochotę kogoś uderzyć.
-Keith, przestań. – odzywa się pani Pearson. – Jesteś niemiły. – twierdzi, a uśmiech chłopaka pogłębia się jeszcze bardziej, ale mimo to zajmuje jedno z wolnych miejsce. Niestety znajduje się ono dokładnie naprzeciwko mnie.
-Co przygotować dla panienki? – pyta kobieta.
-Tylko wodę.
-Serio? Nawet nie jesteś w stanie podnieś swojego tyłka, aby nalać sobie wody. Tylko ktoś musi ci usługiwać nawet w tak banalnych rzeczach. – tym razem w ogóle nie jest rozbawiony. Na jego twarzy maluje się złość. Nie rozumiem dlaczego ta sytuacja jest dla niego tak bulwersująca. Dla mnie to normalne. Pani Perason od zawsze robi dla mnie to o co poproszę.
-Keith. – Jej głos jest odrobinę bardziej ostry.
Wstaję gwałtownie niemal przewracając krzesło i nie zważając na lekkie zawroty głowy pewnym krokiem podchodzę do szafki, w której jak sądzę znajdują się szklanki. Niestety trafiam na tą w której znajdują się kubki. Jednak staram się nie pokazać po sobie zakłopotania i biorę jeden z moich ulubionych. Pośpiesznie napełniam go wodą i znów zajmuje miejsce dokładnie naprzeciw niego. Mam ochotę zetrzeć ten szyderczy uśmiech z jego twarzy.
-Woda w kubku. Naprawdę? – odzywa się ponownie, ale wiem, że tym razem jest naprawdę rozbawiony tą sytuacją.
-Nie pomyślałeś, że po prostu tak lubię?
-Tak. Oczywiście. – Bierze kolejny łyk soku pomarańczowego nie spuszczając ze mnie wzroku.
-Dla panienki też jajecznica, czy coś innego? – cieszę się, że pani Pearson ponownie się odzywa.
-Nie. Woda wystarczy. – odpowiadam.
Widzę niezadowolenie wypisane na jej twarzy, ale wiem, że nie będzie znów forsowała się namawianiem mnie do zjedzenia czegokolwiek. Jednak kiedy do moich nozdrzy dochodzi zapach jajek do ust napływa mi ślinka. Nie pamiętam kiedy ostatnio jadłam cokolwiek.
-Świetnie więcej będzie dla mnie. – mówi po czym bierze talerz niemal po brzegi wypełniony jedzeniem. Znów przełykam ślinę. Nie mogę oderwać wzroku od żółtych i białych kawałeczków, bez których jeszcze niedawno nie potrafiłam się obyć. – Jesteś pewna, że nie chcesz. Wiesz, mogę się podzielić. – mówi znów się uśmiechając. Dlaczego do cholery jasnej on tak często się uśmiecha?
-Nie. Myślę, że pani Pearson będzie mogła zrobić dla mnie nową. – Nie spuszczam z niego wzroku. Chcę go tym tak zirytować jak on mnie.
-Tak, oczywiście. – odzywa się kobieta głosem pełnym ulgi.
-Z jednego jajka. – komentuje po chwili kiedy wyciąga 3 sztuki z lodówki. Z głębokim westchnięciem chowa resztę. Wiem, że najchętniej skomentowałaby to jak mało jem, ale wie, że nie może, bo wystarczy tylko jedno moje słowo i może pożegnać się ze swoją pracą, której na pewno bardzo potrzebuje.
Nadal staram się nie spuszczać wzroku z chłopaka, a okazuje się to być jeszcze trudniejsze niż myślałam. Choć powoli przeżuwa swoją porcje to również nie przestaje na mnie patrzeć. Jeszcze mocniej zaciskam rękę na kubku i kiedy już nie potrafię wytrzymać napięcia biorę z niego mały łyk. Nie mogę wytrzymać siedzenia bezczynnie w dodatku kiedy on rejestruje każdy mój nawet najmniejszy ruch.
Staram się nie myśleć o tym jak seksownie wygląda po narzucenia na spocony tors zwykłego białego podkoszulka, który na kimś innym wyglądałby jak szmata.
Pani Perason ratuje mnie od niebezpiecznych myśli stawiając przede mną moją porcję.
W ręce biorę widelec i z przyjemnością zaciągam się kuszącym zapachem.
-A pani nie je? – odzywa się nadal nie spuszczając ze mnie wzroku. Chyba pojął zasady tej gry.
-Nie. Ja już wcześniej zjadłam śniadanie. – odpowiada zapewne mile zaskoczona tym, że ktoś się nią zainteresował. Ja nigdy wcześniej nie pytałam się o to jak się czuje, czy czegoś potrzebuje. Od razu nachodzi mnie dziwne uczucie. To chyba wyrzuty sumienia. Zdaję sobie sprawę z tego, że traktuję ją jak robota, który zrobi wszystko czego tylko zapragnę. Myślę, że po części jest zadowolona z tego, że tak rzadko z własnej woli zaglądam do kuchni. Przynajmniej ma święty spokój, a do tego dochodzi jeszcze to, że moich rodziców niemal nigdy nie ma w domu.
Biorę pierwszy mały kęs, a gama smaków niemal eksploduje na moim języku. Czuję jak zaczyna burczeć mi w brzuchu i ledwo powstrzymuję się od tego, aby w zastraszającym tempie nie pochłonąć jedzenia.
Widzę, że Keith wstaje z miejsca i zauważam, że niesie swój brudny talerz do zlewu. Doskonale wiem, że choć pani Perason ma do swojej dyspozycji zmywarkę to nigdy z niej nie korzysta. Skoro woli niszczyć swoje dłonie detergentami to proszę bardzo.
Lekko marszczę brwi śledząc każdy jego ruch. Doskonale wiem, że przed chwila robił dokładnie to samo ze mną.
Ponownie siada na swoim miejscu i do końca opróżnia szklankę z sokiem.
-Nie musisz już wracać do pracy? – pytam po chwili kiedy nadal siedzi na swoim miejscu.
-Mam godzinną przerwę. – stwierdza.
-Ah. – Ostatkiem sił powstrzymuję się od tego, aby skomentować, że jego praca jest za dobra, ale wiem, że na pewno próbowałby się o to na mnie odegrać. Na pewno jego argumentem byłoby to, że sama nie pracuje.
-Jak długo masz zamiar to jeść. Przecież na pewno już jest zimne. – wskazuje na mój talerz, który powoli opróżniam.
-Szybkie jedzenie nie jest zdrowe.
-A może po prostu ci nie smakuje. Ja chętnie zjem resztę.
-Bardzo mi smakuje. Jak możesz nie być już w pełni najedzony?
Wzrusza po prostu ramionami i nadal mnie obserwuje. To staje się do tego stopnia nieznośne, że niemal rzucam widelcem.
-Możesz szanownie z łaski swojej przestać się na mnie patrzeć kiedy jem.
-Nie bój się nie powiem nikomu, że masz tak przyziemne potrzeby jak jedzenie.
-Nie o to chodzi… - Poddaje się i spuszczam wzrok na swój posiłek. Na widelec nakładam kolejna mała porcję, po czym powoli ją przeżuwam. Staram się zacząć odrobinę szybciej jeść. Chcę skończyć swoja porcję i jak najszybciej się stąd ulotnić, ale po paru minutach mój żołądek zaczyna się buntować. To jak na razie odrobinę za dużo. Odkładam widelec krzywiąc się.
-A nie mówiłem, że zimne nie będzie smaczne. – odzywa się, ale ignoruje go. Po prostu wstaję ze swojego miejsca i powoli masuję brzuch.
-Dobrze się panienka czuje? – odzywa się kobieta.
-Taaa.. – mówię odrobinę za bardzo przeciągając. Znów mam zawroty głowy i mam wrażenie, że coś za chwilę rozsadzi mój brzuch. Łapię się futryny, bo mam wrażenie, że za chwilę się przewrócę.
-Panienko? – słyszę.
-Hej, wszystko z tobą OK. – Czuję jego dłonie na talii. Choć jego uścisk jest stanowczy to dziwnie delikatny. Napotykam jego czekoladowe oczy. O dziwo są przepełnione strachem i troską.
-Nie dotykaj mnie! –wykrzykuję. Gwałtownie wyszarpuje się z jego uścisku i wybiegam z domu zostawiając zszokowanego chłopaka.
___________________________________
Przepraszam, że tak długo musieliście czekać. Nie macie się czym martwić nie mam w ogóle zamiaru zawieszać tego bloga. Po prostu tyle rzeczy się dzieje, że nawet nie zdaję sobie sprawy z tego jak szybko leci czas. Mimo to będę się starać jak najczęściej coś pisać i publikować. 
Choć nieraz mnie to denerwuje to momentami bardzo motywuje. Chodzi mi tutaj o wasze pytania dotyczące tego kiedy pojawi się kolejny rozdział. Ale oczywiście nic nie daje większego kopa niż wasze cudowne komentarze. Dlatego proszę o choćby jednozdaniową opinię, która sprawi, że będzie mi się chciało poświęcić choćby chwilę dziennie na pisanie. 

Kocham was bardzo i jeszcze raz proszę o komentarze :D

Zapraszam na mojego bloga z recenzjami książek: LINK