Nie jestem w stanie prowadzić auta dlatego zostawiam
kluczyki w korytarzu i po prostu zaczynam biec przed siebie.
W tym
momencie mam wielką ochotę kogoś uderzyć, a w szczególności szanownego pana
Keitha Blackburna. Z każdym kolejnym krokiem coraz mocniej uderzam w ziemię,
ale moja frustracja nadal nie mija. Nie dość, że jest arogancki i bezwstydny to
stanowi dla mnie ogromne zagrożenie. Istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo,
że opowie wszystkim ze szkoły, o tym jakie moje życie jest popierzone. W
dodatku kolejnym problemem jest on. Może wszystko pogorszyć. Jestem niemal
pewna, że reputacja, na którą pracowałam tak długo zostanie zniszczona przez
choćby jedno jego słowo. Nie mogę do tego dopuścić. Za nic w świecie! Muszę
temu w jakiś sposób zapobiec! Już nieraz musiałam mierzyć się z ludźmi, którzy
wsadzali nos w nie swoje sprawy.
Dopiero po dwóch godzinach zdaje
sobie sprawę z tego jak daleko jestem od domu. Nigdy jeszcze nie byłam w tak
odległej części lasu. Mam tylko nadzieje, że w amoku nie skręciłam w jakąś
boczną dróżkę, bo nie będę w stanie wrócić do domu. Czuję, że jeśli przebiegnę
jeszcze choć dwadzieścia metrów to padnę. Moje nogi powoli odmawiają
posłuszeństwa, a suchość w gardle przeradza się w żywy ogień. Dałabym bardzo
wiele za choćby kroplę wody.
Próbuję
zmusić swoje ciało do szybszego marszu, ale okazuje się to być trudniejsze niż
myślałam. W myślach przeklinam się za to, że zapomniałam o butelce wody, którą
miałam w torbie. Przed oczami pojawiają mi się małe plamki. Zaczynam się
denerwować, ale tym razem to nie złość na kogoś innego. Czuję się coraz słabsza
i boję się, że mogę stracić przytomność. Wiem, że nie stanie mi się nic
poważnego po paru minutach na pewno obudziłabym się, ale czułabym się o niebo
lepiej wiedząc, że ktoś jest niedaleko.
Nic nie
mogę na to poradzić. Muszę na chwilę usiąść. Plecami opieram się o zimną i
szorstką korę drzewa i zsuwam się po niej powoli. Zamykam oczy i staram się
głęboko oddychać. Próbuję przypomnieć sobie coś przyjemnego i jedyne co od razu
pojawia się w mojej głowie to wakacje kiedy miałam około 9 lat. Razem z Nasti i
Klarą byłyśmy w parku i jadłyśmy lody. Po chwili obok nas przebiegł chłopiec o
ciemnobrązowych niemal czarnych oczach. Zahaczył o korzeń i przewrócił się.
Pamiętam panikę wypisaną na twarzy jego przyjaciela, kiedy zobaczył krew na
jego kolanie. Jednak chłopiec o nieziemskich oczach mimo bólu uśmiechnął się do
niego szeroko i bez problemu wstał mówiąc, że to tylko zadrapanie, choć coraz
więcej ciemnoczerwonych ścieżek zdobiło jego nogę. Jak dziś pamiętam podziw,
który poczułam w stosunku do niego. Wiem, że nie potrafiłam z niego spuścić oka
kiedy opierając się o swojego rudowłosego przyjaciela kuśtykał w głąb parku. Na
ułamek sekundy odwrócił się, tak jakby wyczuł mój wzrok na sobie i uśmiechnął
się delikatnie.
Po paru minutach czuję się o niebo lepiej
niż wcześniej dlatego powoli zaczynam wstawać. Nie mam pojęcia jakim cudem
udaje mi się przejść taki kawał drogi. Wszystko jest za mgłą i raz po raz muszę
oprzeć się o drzewa. Jednak w momencie kiedy czuję więcej promieni słonecznych,
które omiatają moją twarz niemal się uśmiecham. Zostało mi zaledwie parę
kroków, aby dotrzeć do domu.
-Patrzcie
kogo my tu mamy? – słyszę ironiczny głos kiedy dochodzę do ostatniego drzewa.
Mój wzrok zachodzi mgłą i znów czuję lekkie zawroty głowy. Podnoszę wzrok i
napotykam te same ciemnobrązowe tęczówki, które nawiedzały mnie we wspomnieniach.
– Wszystko w porządku? – pyta. Już się nie uśmiecha.
Chcę
powiedzieć, że tak, a jedyne czego potrzebuję to odrobina odpoczynku. Jednak
nie jestem w stanie wydobyć z siebie głosu. Gdzieś po omacku znajduje drzewo i
chcę się o nie oprzeć, ale w tym samym momencie mój wzrok zachodzi mgłą.
Ostatnie co czuję zanim stracę przytomność to silne dłonie na mojej talii i
szept, który zapewnia mnie, że wszystko będzie dobrze.
+++
Kiedy
się budzę pierwsze co widzę to biały sufit mojego pokoju. W pierwszym momencie
myślę, że wszystko co działo się wcześniej było tylko zwykłym koszmarem, a ja
dopiero teraz się obudziłam.
-Wszystko
w porządku, panienko? – słysząc głos pani Pearson unoszę gwałtownie głowę i
widzę jej zaniepokojoną minę. Od razu zdaje sobie sprawę, że to sen nie był
tylko snem, a ja naprawdę straciłam przytomność niemal pod stopami jednego z
moich największych wrogów. Zauważał ślady łez na policzkach kobiety i zdaję
sobie sprawę z tego, że martwi się o mnie, a ja nie mogę pojąc dlaczego. W
końcu jestem dla niej najbardziej okrutna jak tylko potrafię. – Proszę, niech
panienka się odezwie. – mówi niemal płaczliwym głosem.
-Wszystko
jest OK. Po prostu muszę odpocząć.
-Za
chwilę zadzwonię po lekarza. W końcu trzeba sprawdzić czy to nic poważnego.
-Nie! –
wykrzykuję na tyle głośno na ile jestem w stanie. – Po prostu nie zjadłam
śniadania i przebiegłam odrobinę za dużo. To tylko i wyłącznie zmęczenie. Nie
ma potrzeby wzywania kogokolwiek, a tym bardziej lekarza. Muszę odpocząć i
wszystko będzie w porządku.
-Skoro
tak panienka mówi. Pójdę po wodę. – odpowiada krótko lekko speszona moją
reakcją. Pośpiesznie wychodzi z pokoju, a ja spoglądam na Keitha, który jak na
razie w ogóle się nie odzywał.
-Na
pewno czujesz się dobrze? – pyta, a z jego twarzy nie jestem w stanie nic
wyczytać.
-Tak.
-W
takim razie już pójdę. – mówi kierując się do wyjścia. Kiedy znajduje się przed
drzwiami robię coś co zdecydowanie powinnam wcześniej przemyśleć.
-Czekaj.
– odzywam się.
-Tak. –
Tym razem zdziwienia wypisane na jego twarzy jest doskonale widoczne.
-Coś mi
się dzisiaj przypomniało. – niemal szepcze. Nie wiem dlaczego, ale mam
wrażenie, że to co zaraz powiem wymaga właśnie takiego tonu głosu. - Biegłeś
przez park i przewróciłeś się. Nawet nie wiesz jak bardzo podziwiałam cię za
to, że nie zacząłeś wtedy płakać. To była naprawdę głęboka rana. – mówię
odrobinę chaotycznie, ale to wszystko przez to, że te słowa w ogóle nie powinny
ujrzeć światła dziennego.
-Miałaś
wtedy na sobie niebieską sukienkę, która podkreślała kolor twoich oczu, a we
włosach miałaś ogromną różową wstążkę. – mówi po chwili milczenia. Przy
ostatnich słowach uśmiecha się szeroko, a ja mam wrażenie, że serce za chwilę
wyskoczy z mojej piersi.
-Nienawidziłam
jej. Była niemal większa od mojej twarzy. – Nie potrafię powstrzymać uśmiechu
na wspomnienie tego jakie miałam problemy w wieku 9 lat. W tym samym momencie
zauważam, że przygląda mi się. Jego ciemne tęczówki w ogóle się nie zmieniły.
Wypadałoby
się odezwać, ale nie wiem co takiego byłoby odpowiednie. Ratuje mnie pani
Pearson, która wraca wraz z szklanką wody i herbaty. Kiedy w końcu chcę mu coś
powiedzieć zauważam, że drzwi od mojego pokoju zamykają się z cichym
kliknięciem.
-Dziękuję.
– szepczę chicho, choć wiem, że z takiej odległości na pewno mnie nie usłyszy.
+++
Przez
parę następnych dni Keitha widzę jedynie przelotnie na korytarzu. Od czasu
sceny, którą zrobiłam nie pojawił się w moim domu. Z jednej strony cieszę się,
bo to prawdopodobnie uświadomiło mu to, jaka moja rodzinka jest popieprzona i
teraz będzie starał się trzymać od nas najdalej jak tylko potrafi. Jednak moim
innym zmartwieniem jest to, że na pewno wszystko mówi swoim przyjaciołom.
Nikt z
nich oprócz Anastasi i Zayna nie miał ze mną do czynienia. Wszyscy myślą, że
jestem tak samo idealna jak moje życie. Lepiej byłoby gdyby tkwili w tej
świadomości. Między innymi dlatego kiedy zobaczę kogokolwiek z jego znajomych
staram się ich unikać. Nie przeżyłabym ich znaczących, a zarazem współczujących
spojrzeń.
Jednak
wszystko dzieje się całkiem odwrotnie. Mam wrażenie jakby mały epizod w moim
życiu z jego udziałem był jedynie krótkim snem podczas popołudniowej drzemki.
Czuję
niewyobrażalną ulgę mając świadomość tego, że wszystko pozostaje po staremu.
Znów odzyskałam kontrolę nad moim życiem.
+++
-Hej. –
odzywa się Simon Hardwell. – Mogę usiąść z wami? – pyta z uśmiechem na twarzy.
Na początku jestem zdezorientowana. Choć znamy się niemal od dzieciństwa to w
ciągu ostatnich trzech lat wątpię, abyśmy zamienili ze sobą choćby jedno słowa.
W
innych okolicznościach od razu wyśmiałabym go i zapytała gdzie się podziewał
przez tyle lat, ale ciekawość jest od tego silniejsza.
-OK. –
mówię niepewnie i widzę szeroki uśmiech na twarzy Klary. Niemal wiem o czym
myśli. Ma nadzieje na to, że coś z tego będzie. Co z tego, że chłopak jest
zajęty i na pewno chce tylko chwilę porozmawiać.
Siada
naprzeciwko mnie i dopiero wtedy zauważam, że naprawdę wyprzystojniał odkąd
razem bawiliśmy się w piaskownicy. Jego twarz nie jest już tak okrągły, a tęczówki,
wcześniej ukryte pod grubą warstwą szkła, mają głęboki, niemal granatowy odcień
błękitu. Włosy są lekkim nieładzie i odrobinę ciemniejsze niż pamiętam.
-Mam do
ciebie sprawę. – zaczyna nie owijając w bawełnę.
-Słucham.
-Za dwa
tygodnie jest wiosenny bal. – zaczyna.
-Jezu!
Kompletnie o tym zapomniałam! – wykrzykuję zanim potrafię się powstrzymać.
Ostatnio tyle się działo, że jakimś cudem udawało mi się zignorować plakaty,
które były dosłownie wszędzie.
-Masz
już z kim iść? – pyta lekko uśmiechając się na moją reakcję.
-Nie. –
mówię krótko.
-W
takim razie co powiedziałabyś gdybyśmy poszli razem? – pyta, a jego uśmiech
staje się odrobinę szerszy ukazując proste, śnieżnobiałe zęby.
Jego
pytanie całkowicie zbija mnie z tropu.
-Ale
przecież masz dziewczynę. – stwierdzam po paru sekundach milczenia.
-Już
nie.
-Jak to
przecież byliście nierozłączni?
-Nie
chcę o tym rozmawiać. – Jego mina diametralnie się zmienia i teraz jest
naprawdę smutny. – To jak zgadzasz się?
Prawdopodobieństwo
tego, że ktoś jeszcze mnie zaprosi nie jest znów takie małe. Jednak problem
tkwi w tym, że chłopacy, z którymi zgodziłabym się pójść, albo mają dziewczyny,
albo jak to oni sądzą nie są zainteresowani.
Simon
choć nie jest chłopakiem moich marzeń to do niedawna należał do tej pierwszej
grupy.
-OK. –
odpowiadam krótko.
Znów
się szeroko uśmiecha.
-Porozmawiamy
jeszcze później. – Odchodzi od stolika, a ja momentalnie się wyłączam, bo wiem,
że Klara zacznie swoją podekscytowaną wiązankę.
_________________________________________
_________________________________________
Wiem, że okropnie długo czekaliście. Za co bardzo was przepraszam, ale niestety nie mogę obiecać, że w najbliższym czasie to się zmieni.
Nie mam nawet czasu porządnie sprawdzić rozdziału, a o pisaniu już nawet nie wspomnę.
Całe szczęście, że wakacje się zbliżają.
Pozdrawiam i mam nadzieje, że nie jesteście na mnie śmiertelnie obrażeni :D
Cudny *_* jestem ciekawa jak będzie na tym balu i mam pytanie. Czy perspektywa Zayna będzie tylko do tąd gdzie skończyła się pierwsza część czy będzie ciągnięty dalej ? (Proszę to drugie, proszę to drugie) *^o^*
OdpowiedzUsuńTo wszystko wyjdzie w praniu ;)
UsuńCieszę się, że dodałas :D Rozdział oczywiście wspaniały :) I nieubłaganie czekam na wakacjeeee !!!!!!:D
OdpowiedzUsuńRozdział świetny! Już shippuję Kaithbriellę! Czekam na next, weeny!
OdpowiedzUsuńSwietny! Gabi ma problemy i to nie byle jakie.
OdpowiedzUsuńKeith jest dobrym chlopakiem i widac ze Gabi mu sie podoba. Czekam na nexta,
Pozdrawiam Asiek :)
świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńpisz szybciutko nowy bo oszaleje! :)
kocham to :)
http://art-of-killing.blogspot.com/
Cudo, czekam na next
OdpowiedzUsuńKoffam <3
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu, ale już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału z Gabrielą w roli głównej. Mimo, że w poprzedniej części nie darzyłam jej zbyt wielkiej sympatią, tu wręcz nie mogę się oderwać od jej historii. Jak pewnie wiele mam nadzieję, że będzie z Keithem.. chociaż wiem, że nie zdarzy się to na pewno tak szybko. W każdym razie bardzo dobrze i ciekawie piszesz, masz wielki talent! Z niecierpliwością czekam na następny rozdział i wiem, że będzie świetny jak wszystkie inne. Życzę dużo weny!
OdpowiedzUsuńKiedy next ? :(
OdpowiedzUsuńKtoś tu jeszcze żyje ? :(
OdpowiedzUsuńZnalazłam tego bloga 2 dni temu, oczywiście w jedną noc przeczytałam całą pierwszą część a następnego dnia resztę. Uwielbiam czytać takie rzeczy, szczególnie kiedy są dla mnie ciekawe, a ten blog jest jak dotąd chyba najlepszy jaki czytałam i mam nadzieję niedługo (kiedy dodasz następny rozdział) znowu zacznę go czytać.. Moim minusem jest to że powinnam od razu patrzeć czy opowiadanie na danym blogu jest dokończone, bo jeśli nie to wręcz umieram bo nie mogę przeczytać do końca, kiedy przeczytałam ten rozdział i okazało się że więcej już nie ma myślałam że rozwalę komputer (dosłownie) -.- Więc błagam cię wstaw następne rozdziały i to jak najszybciej bo umrę :'(
OdpowiedzUsuńKiedy coś nowego ?
OdpowiedzUsuń