piątek, 29 maja 2015

8 - Gabriella



Nie jestem w stanie prowadzić auta dlatego zostawiam kluczyki w korytarzu i po prostu zaczynam biec przed siebie.  
                W tym momencie mam wielką ochotę kogoś uderzyć, a w szczególności szanownego pana Keitha Blackburna. Z każdym kolejnym krokiem coraz mocniej uderzam w ziemię, ale moja frustracja nadal nie mija. Nie dość, że jest arogancki i bezwstydny to stanowi dla mnie ogromne zagrożenie. Istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że opowie wszystkim ze szkoły, o tym jakie moje życie jest popierzone. W dodatku kolejnym problemem jest on. Może wszystko pogorszyć. Jestem niemal pewna, że reputacja, na którą pracowałam tak długo zostanie zniszczona przez choćby jedno jego słowo. Nie mogę do tego dopuścić. Za nic w świecie! Muszę temu w jakiś sposób zapobiec! Już nieraz musiałam mierzyć się z ludźmi, którzy wsadzali nos w nie swoje sprawy.
Dopiero po dwóch godzinach zdaje sobie sprawę z tego jak daleko jestem od domu. Nigdy jeszcze nie byłam w tak odległej części lasu. Mam tylko nadzieje, że w amoku nie skręciłam w jakąś boczną dróżkę, bo nie będę w stanie wrócić do domu. Czuję, że jeśli przebiegnę jeszcze choć dwadzieścia metrów to padnę. Moje nogi powoli odmawiają posłuszeństwa, a suchość w gardle przeradza się w żywy ogień. Dałabym bardzo wiele za choćby kroplę wody.
                Próbuję zmusić swoje ciało do szybszego marszu, ale okazuje się to być trudniejsze niż myślałam. W myślach przeklinam się za to, że zapomniałam o butelce wody, którą miałam w torbie. Przed oczami pojawiają mi się małe plamki. Zaczynam się denerwować, ale tym razem to nie złość na kogoś innego. Czuję się coraz słabsza i boję się, że mogę stracić przytomność. Wiem, że nie stanie mi się nic poważnego po paru minutach na pewno obudziłabym się, ale czułabym się o niebo lepiej wiedząc, że ktoś jest niedaleko.
                Nic nie mogę na to poradzić. Muszę na chwilę usiąść. Plecami opieram się o zimną i szorstką korę drzewa i zsuwam się po niej powoli. Zamykam oczy i staram się głęboko oddychać. Próbuję przypomnieć sobie coś przyjemnego i jedyne co od razu pojawia się w mojej głowie to wakacje kiedy miałam około 9 lat. Razem z Nasti i Klarą byłyśmy w parku i jadłyśmy lody. Po chwili obok nas przebiegł chłopiec o ciemnobrązowych niemal czarnych oczach. Zahaczył o korzeń i przewrócił się. Pamiętam panikę wypisaną na twarzy jego przyjaciela, kiedy zobaczył krew na jego kolanie. Jednak chłopiec o nieziemskich oczach mimo bólu uśmiechnął się do niego szeroko i bez problemu wstał mówiąc, że to tylko zadrapanie, choć coraz więcej ciemnoczerwonych ścieżek zdobiło jego nogę. Jak dziś pamiętam podziw, który poczułam w stosunku do niego. Wiem, że nie potrafiłam z niego spuścić oka kiedy opierając się o swojego rudowłosego przyjaciela kuśtykał w głąb parku. Na ułamek sekundy odwrócił się, tak jakby wyczuł mój wzrok na sobie i uśmiechnął się delikatnie.
                   Po paru minutach czuję się o niebo lepiej niż wcześniej dlatego powoli zaczynam wstawać. Nie mam pojęcia jakim cudem udaje mi się przejść taki kawał drogi. Wszystko jest za mgłą i raz po raz muszę oprzeć się o drzewa. Jednak w momencie kiedy czuję więcej promieni słonecznych, które omiatają moją twarz niemal się uśmiecham. Zostało mi zaledwie parę kroków, aby dotrzeć do domu.
                -Patrzcie kogo my tu mamy? – słyszę ironiczny głos kiedy dochodzę do ostatniego drzewa. Mój wzrok zachodzi mgłą i znów czuję lekkie zawroty głowy. Podnoszę wzrok i napotykam te same ciemnobrązowe tęczówki, które nawiedzały mnie we wspomnieniach. – Wszystko w porządku? – pyta. Już się nie uśmiecha.
                Chcę powiedzieć, że tak, a jedyne czego potrzebuję to odrobina odpoczynku. Jednak nie jestem w stanie wydobyć z siebie głosu. Gdzieś po omacku znajduje drzewo i chcę się o nie oprzeć, ale w tym samym momencie mój wzrok zachodzi mgłą. Ostatnie co czuję zanim stracę przytomność to silne dłonie na mojej talii i szept, który zapewnia mnie, że wszystko będzie dobrze.
+++
                Kiedy się budzę pierwsze co widzę to biały sufit mojego pokoju. W pierwszym momencie myślę, że wszystko co działo się wcześniej było tylko zwykłym koszmarem, a ja dopiero teraz się obudziłam.
                -Wszystko w porządku, panienko? – słysząc głos pani Pearson unoszę gwałtownie głowę i widzę jej zaniepokojoną minę. Od razu zdaje sobie sprawę, że to sen nie był tylko snem, a ja naprawdę straciłam przytomność niemal pod stopami jednego z moich największych wrogów. Zauważał ślady łez na policzkach kobiety i zdaję sobie sprawę z tego, że martwi się o mnie, a ja nie mogę pojąc dlaczego. W końcu jestem dla niej najbardziej okrutna jak tylko potrafię. – Proszę, niech panienka się odezwie. – mówi niemal płaczliwym głosem.
                -Wszystko jest OK. Po prostu muszę odpocząć.
                -Za chwilę zadzwonię po lekarza. W końcu trzeba sprawdzić czy to nic poważnego.
                -Nie! – wykrzykuję na tyle głośno na ile jestem w stanie. – Po prostu nie zjadłam śniadania i przebiegłam odrobinę za dużo. To tylko i wyłącznie zmęczenie. Nie ma potrzeby wzywania kogokolwiek, a tym bardziej lekarza. Muszę odpocząć i wszystko będzie w porządku.
                -Skoro tak panienka mówi. Pójdę po wodę. – odpowiada krótko lekko speszona moją reakcją. Pośpiesznie wychodzi z pokoju, a ja spoglądam na Keitha, który jak na razie w ogóle się nie odzywał.
                -Na pewno czujesz się dobrze? – pyta, a z jego twarzy nie jestem w stanie nic wyczytać.
                -Tak.
                -W takim razie już pójdę. – mówi kierując się do wyjścia. Kiedy znajduje się przed drzwiami robię coś co zdecydowanie powinnam wcześniej przemyśleć.
                -Czekaj. – odzywam się.
                -Tak. – Tym razem zdziwienia wypisane na jego twarzy jest doskonale widoczne.
                -Coś mi się dzisiaj przypomniało. – niemal szepcze. Nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie, że to co zaraz powiem wymaga właśnie takiego tonu głosu. - Biegłeś przez park i przewróciłeś się. Nawet nie wiesz jak bardzo podziwiałam cię za to, że nie zacząłeś wtedy płakać. To była naprawdę głęboka rana. – mówię odrobinę chaotycznie, ale to wszystko przez to, że te słowa w ogóle nie powinny ujrzeć światła dziennego.
                -Miałaś wtedy na sobie niebieską sukienkę, która podkreślała kolor twoich oczu, a we włosach miałaś ogromną różową wstążkę. – mówi po chwili milczenia. Przy ostatnich słowach uśmiecha się szeroko, a ja mam wrażenie, że serce za chwilę wyskoczy z mojej piersi.
                -Nienawidziłam jej. Była niemal większa od mojej twarzy. – Nie potrafię powstrzymać uśmiechu na wspomnienie tego jakie miałam problemy w wieku 9 lat. W tym samym momencie zauważam, że przygląda mi się. Jego ciemne tęczówki w ogóle się  nie zmieniły.
                Wypadałoby się odezwać, ale nie wiem co takiego byłoby odpowiednie. Ratuje mnie pani Pearson, która wraca wraz z szklanką wody i herbaty. Kiedy w końcu chcę mu coś powiedzieć zauważam, że drzwi od mojego pokoju zamykają się z cichym kliknięciem.
                -Dziękuję. – szepczę chicho, choć wiem, że z takiej odległości na pewno mnie nie usłyszy.
+++
                Przez parę następnych dni Keitha widzę jedynie przelotnie na korytarzu. Od czasu sceny, którą zrobiłam nie pojawił się w moim domu. Z jednej strony cieszę się, bo to prawdopodobnie uświadomiło mu to, jaka moja rodzinka jest popieprzona i teraz będzie starał się trzymać od nas najdalej jak tylko potrafi. Jednak moim innym zmartwieniem jest to, że na pewno wszystko mówi swoim przyjaciołom.
                Nikt z nich oprócz Anastasi i Zayna nie miał ze mną do czynienia. Wszyscy myślą, że jestem tak samo idealna jak moje życie. Lepiej byłoby gdyby tkwili w tej świadomości. Między innymi dlatego kiedy zobaczę kogokolwiek z jego znajomych staram się ich unikać. Nie przeżyłabym ich znaczących, a zarazem współczujących spojrzeń.
                Jednak wszystko dzieje się całkiem odwrotnie. Mam wrażenie jakby mały epizod w moim życiu z jego udziałem był jedynie krótkim snem podczas popołudniowej drzemki.
                Czuję niewyobrażalną ulgę mając świadomość tego, że wszystko pozostaje po staremu. Znów odzyskałam kontrolę nad moim życiem.
+++
                -Hej. – odzywa się Simon Hardwell. – Mogę usiąść z wami? – pyta z uśmiechem na twarzy. Na początku jestem zdezorientowana. Choć znamy się niemal od dzieciństwa to w ciągu ostatnich trzech lat wątpię, abyśmy zamienili ze sobą choćby jedno słowa.
                W innych okolicznościach od razu wyśmiałabym go i zapytała gdzie się podziewał przez tyle lat, ale ciekawość jest od tego silniejsza.
                -OK. – mówię niepewnie i widzę szeroki uśmiech na twarzy Klary. Niemal wiem o czym myśli. Ma nadzieje na to, że coś z tego będzie. Co z tego, że chłopak jest zajęty i na pewno chce tylko chwilę porozmawiać.
                Siada naprzeciwko mnie i dopiero wtedy zauważam, że naprawdę wyprzystojniał odkąd razem bawiliśmy się w piaskownicy. Jego twarz nie jest już tak okrągły, a tęczówki, wcześniej ukryte pod grubą warstwą szkła, mają głęboki, niemal granatowy odcień błękitu. Włosy są lekkim nieładzie i odrobinę ciemniejsze niż pamiętam.
                -Mam do ciebie sprawę. – zaczyna nie owijając w bawełnę.
                -Słucham.
                -Za dwa tygodnie jest wiosenny bal. – zaczyna.
                -Jezu! Kompletnie o tym zapomniałam! – wykrzykuję zanim potrafię się powstrzymać. Ostatnio tyle się działo, że jakimś cudem udawało mi się zignorować plakaty, które były dosłownie wszędzie.
                -Masz już z kim iść? – pyta lekko uśmiechając się na moją reakcję.
                -Nie. – mówię krótko.
                -W takim razie co powiedziałabyś gdybyśmy poszli razem? – pyta, a jego uśmiech staje się odrobinę szerszy ukazując proste, śnieżnobiałe zęby.
                Jego pytanie całkowicie zbija mnie z tropu.
                -Ale przecież masz dziewczynę. – stwierdzam po paru sekundach milczenia.
                -Już nie.
                -Jak to przecież byliście nierozłączni?
                -Nie chcę o tym rozmawiać. – Jego mina diametralnie się zmienia i teraz jest naprawdę smutny. – To jak zgadzasz się?
                Prawdopodobieństwo tego, że ktoś jeszcze mnie zaprosi nie jest znów takie małe. Jednak problem tkwi w tym, że chłopacy, z którymi zgodziłabym się pójść, albo mają dziewczyny, albo jak to oni sądzą nie są zainteresowani.
                Simon choć nie jest chłopakiem moich marzeń to do niedawna należał do tej pierwszej grupy.
                -OK. – odpowiadam krótko.
                Znów się szeroko uśmiecha.
                -Porozmawiamy jeszcze później. – Odchodzi od stolika, a ja momentalnie się wyłączam, bo wiem, że Klara zacznie swoją podekscytowaną wiązankę.
_________________________________________
Wiem, że okropnie długo czekaliście. Za co bardzo was przepraszam, ale niestety nie mogę obiecać, że w najbliższym czasie to się zmieni. 
Nie mam nawet czasu porządnie sprawdzić rozdziału, a o pisaniu już nawet nie wspomnę. 
Całe szczęście, że wakacje się zbliżają. 
Pozdrawiam i mam nadzieje, że nie jesteście na mnie śmiertelnie obrażeni :D

13 komentarzy:

  1. Cudny *_* jestem ciekawa jak będzie na tym balu i mam pytanie. Czy perspektywa Zayna będzie tylko do tąd gdzie skończyła się pierwsza część czy będzie ciągnięty dalej ? (Proszę to drugie, proszę to drugie) *^o^*

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że dodałas :D Rozdział oczywiście wspaniały :) I nieubłaganie czekam na wakacjeeee !!!!!!:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział świetny! Już shippuję Kaithbriellę! Czekam na next, weeny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Swietny! Gabi ma problemy i to nie byle jakie.
    Keith jest dobrym chlopakiem i widac ze Gabi mu sie podoba. Czekam na nexta,
    Pozdrawiam Asiek :)

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny rozdział!
    pisz szybciutko nowy bo oszaleje! :)
    kocham to :)
    http://art-of-killing.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudo, czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wiem czemu, ale już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału z Gabrielą w roli głównej. Mimo, że w poprzedniej części nie darzyłam jej zbyt wielkiej sympatią, tu wręcz nie mogę się oderwać od jej historii. Jak pewnie wiele mam nadzieję, że będzie z Keithem.. chociaż wiem, że nie zdarzy się to na pewno tak szybko. W każdym razie bardzo dobrze i ciekawie piszesz, masz wielki talent! Z niecierpliwością czekam na następny rozdział i wiem, że będzie świetny jak wszystkie inne. Życzę dużo weny!

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy next ? :(

    OdpowiedzUsuń
  9. Ktoś tu jeszcze żyje ? :(

    OdpowiedzUsuń
  10. Znalazłam tego bloga 2 dni temu, oczywiście w jedną noc przeczytałam całą pierwszą część a następnego dnia resztę. Uwielbiam czytać takie rzeczy, szczególnie kiedy są dla mnie ciekawe, a ten blog jest jak dotąd chyba najlepszy jaki czytałam i mam nadzieję niedługo (kiedy dodasz następny rozdział) znowu zacznę go czytać.. Moim minusem jest to że powinnam od razu patrzeć czy opowiadanie na danym blogu jest dokończone, bo jeśli nie to wręcz umieram bo nie mogę przeczytać do końca, kiedy przeczytałam ten rozdział i okazało się że więcej już nie ma myślałam że rozwalę komputer (dosłownie) -.- Więc błagam cię wstaw następne rozdziały i to jak najszybciej bo umrę :'(

    OdpowiedzUsuń
  11. Kiedy coś nowego ?

    OdpowiedzUsuń