środa, 1 kwietnia 2015

4 - Gabriella



Wracając do domu jestem już do końca zdołowana. Po wejściu do środka rzucam wszystko i przebieram się w strój sportowy i nie zważając na to, że pogoda stała się odrobinę wietrzna chcę pobiegać.
Dopiero kiedy schodzę na dół i niemal wybiegam z domu mam wrażenie, że słyszę jakieś głosy dochodzące z salonu.
To po prostu niemożliwe, aby moi rodzice o tej porze nie byli w pracy.
-Witaj, kochanie. – mówi moja mam uśmiechając się do mnie łagodnie. Czasami zastanawiam się dlaczego tak mało po niej odziedziczyła. Nie ważne gdzie się pojawia wzbudza zainteresowanie u płci przeciwnej, a u kobiet czystą zazdrość. Jeśli dodać do tego idealną figurę, wychodzi nam grecka bogini.
-Dlaczego nie jesteście w pracy? – pytam nawet się z nimi nie witając. Ignoruje dobre maniery, których uczona byłam przez wiele lat.
-Planujemy odświeżyć ogród. Właśnie czekamy na projektanta, który doradzi nam jaka kompozycja będzie najbardziej odpowiednia. – odzywa się ojciec.
-Życzę powodzenia, ja wychodzę. – mówię krótko nieszczególnie zainteresowana całą sytuacją.
-Do zobaczenia. – odpowiadają niemal równocześnie i cicho chichoczą. Właśnie to najbardziej podziwiam w moich rodzicach. Mimo tego, że widzą się parę godzin dziennie to nie stali się w stosunku do siebie całkowicie obcymi i oziębłymi osobami.
Jak strzała wybiegam z domu i już po paru minutach kiedy znajduję się w pobliskim lesie, gdzie jestem ukryta pośród drzew, gwałtownie zatrzymuję się opierając czoło o korę. Z całych sił staram się trzymać w kupie. Powtarzam sobie, że muszę być silna, nie mogę płakać. Jedyne co muszę robić to dalej biec przed siebie.
Niestety nie wychodzi i kolejny już raz w tym miesiącu kompletnie tracę kontrolę. Zaczynam szlochać ciesząc się jedynie, że jestem na tyle daleko, że nikt nie jest w stanie mnie usłyszeć. Jestem w niemałym szoku, bo ostatnio uroniłam o wiele więcej łez niż przez całe swoje życie.
Wszystko nie jest tak jak powinno być. Jestem nikim skoro ktoś taki jak Anastasia wygrał ze mną. Wiem, że płacz nic na to nie poradzi, ale mimo wszystko wstrząsają mną jeszcze większe konwulsje i nie potrafię już opanować drżenia moich rąk.
Muszę na chwilę usiąść. W tym momencie nie przeraża mnie nawet kontakt z zanieczyszczoną ziemią. Boję się, że za chwilę upadnę, ale wiem, że nic nie będzie bardziej bolesne od tego co czuje teraz.
Całe życie bałam się tego. Robiłam różne rzeczy, aby do tego nie dopuścić. Niektóre były tak okrutne, że zapewne będę się przez nie smażyć w piekle. I co z tego!!!!?
Wszystko szlak trafił, a ja nie mam nikogo!
Moje nocne koszmary ziściły się i to akurat wtedy, kiedy powinnam przeżywać najlepszy okres mojego życia.
Mam ochotę w coś uderzyć, zniszczyć, ale nie mam nawet siły na to, aby wstać.

Każda minuta mija po to, aby ustąpić miejsce kolejnej, a ja nadal siedzę w jednym miejscu. Zwinęłam się w kokon, a swoje ręce splotłam na kolanach. Bujam się do przodu i w tył. To sprawia, że złe myśli zaczynają odpływać. Nareszcie mogę odetchnąć pełnią piersią.
Po jakimś czasie słońce z coraz większą trudnością przedziera się przez korony drzew. Najchętniej siedziałabym tutaj bez końca wiedząc, że nie jestem narażona na ciekawskie spojrzenia ludzi, ale wiem, że wraz z nadejściem ciemności wszystko staje się bardziej przerażające.
Ostatkiem sił podciągam się do góry i robię parę kroków mając nadzieję, że nie dostanę kolejnego ataku mdłości i zawrotów głowy. Na szczęście nic takiego mnie nie nęka. Jedyne co bardzo mi dokucza to niewyobrażalne zmęczenie porównywalne do tego, które odczuwam po przebiegnięciu 12 kilometrów.
W końcu udaje mi się dojść do domu. Wchodzę do środka i zaczynam zastanawiać się, czy moi rodzice choć przez chwilę pomyśleli o mnie. Czy zdawali sobie sprawę z tego, że nie było mnie w domu ok. 4 godzin? Odpowiedź sama nasuwa mi się do głowy kiedy słyszę ich niewyraźne głosy, które nie są podszyte, ani gramem niepokoju.
+++
Następnego dnia rozpoczyna się prawdziwa katorga.
Jakiś okropnie irytujący i niestety nieustający dźwięk gwałtownie wyrywa mnie ze świata snu, w którym wszystko jest o wiele łatwiejsze niż w rzeczywistości.
Już w momencie, kiedy spoglądam na zegarek i widzę, że wskazuję on równą godzinę 6:00 wiem, że będzie to trudny dzień. Nie zważając na to, że mam na sobie jedynie krótkie spodenki i kusą bluzkę ściśle przylegająca do mojego ciała podchodzę do okna i gwałtownym ruchem podciągam rolety. Nienawidzę kiedy ktoś budzi mnie przed czasem, a przede mną było jeszcze piękne pół godziny snu.
Okazuje się, że mój ogród to jeden, wielki i rozkopany plac.
Szkoda tylko, że rodzice nie raczyli poinformować mnie o tej sytuacji odrobinę wcześniej. Na pewno nie zgodziłabym się na coś takiego w środku nocy. Poza tym nie świeciłabym teraz niemal nagimi piersiami przed bandą niewyżytych czterdziestolatką, którzy na mój widok na chwilę przerywają pracę. Niektórzy z nich są na tyle bezczelni, że puszczają do mnie oczka.
Krzywię się zniesmaczona i tak szybko jak podniosłam roletę, opuszczam ją z powrotem.
Wzdycham jeszcze bardziej zirytowana. Nie ma szans na to, abym dziś znów zasnęła, dlatego biorę szybki prysznic i ubieram się w rzeczy, które przyszykowałam poprzedniego dnia. Robię makijaż i schodzę na dół nadal nastawiona bojowo. Jestem zawiedziona kiedy w kuchni widzę jedynie panią Pearson.
-Dzień Dobry. – mówi bez cienia jakichkolwiek emocji. Wiem, że powinnam traktować ją z większym szacunkiem, ale to nie moja wina, że pojawia się, akurat wtedy kiedy jestem naprawdę czymś zdenerwowana, jak na przykład dzisiejszą sytuacją.
-Co to na dworze ma znaczyć?! – wykrzykuję nerwowo gestykulując. Te słowa miały być skierowane do moich rodziców. Niestety trafiło na biedną staruszkę.
-Tutaj znajdzie panienka odpowiedzi. – Podnosi ze stołu białą kopertę, którą mi wręcza.
Gwałtownym ruchem rozdzieram ją z jej dłoni i siadając wyciągam kawałek papieru znajdujący się w środku.
Matka pisze, że bardzo przeprasza za to całe zamieszanie, ale przez parę dni właśnie tak będzie. Wspomina o tym, że razem z ojcem wyjechali na trzydniową delegację.
To wszystko sprawia, że ledwo powstrzymuje się od rozerwania kawałka papieru i zdemolowania paru pomieszczeń. Zostawili mnie z tym wszystkim niemal samą.
Bardzo mi miło, że nic nie wspomniała o tym kiedy miała okazję porozmawiać ze mną twarzą w twarz! Oczywiście, że powinnam uszanować to, iż nie zapomniała choćby napisać do mnie krótkiej informacji, bo nieraz było tak, że obydwoje bez słowa wyjeżdżali, a ja odchodziłam od zmysłów. Czasami mam wrażenie, że pani Pearson to nie tylko nasza pomoc domowa. Częściej grała rolę mojej niańki niż mogłabym spamiętać.
-Może śniadanie dla panienki? – pyta kobieta po chwili.
-Nic nie będę jadła! – wykrzykuję i zbieram wszystkie swoje rzeczy z trzaskiem wychodząc z domu.
Chwila zajmuje mi znalezienie mojego samochodu, który jakimś cudem znalazł się na tyłach domu. Pośpiesznie wsiadam do niego i nie zważając na ograniczenie prędkości dodaję gazu.
+++
W ciągu paru minut podjeżdżam pod dom Klary, który wielkością niemal dorównuje mojemu. Jej rodzice również rzadko są w domu tylko z tą różnicą, że dziewczyna ma trzyletniego brata, którym już nie raz musiała się zajmować, ponieważ praca niani kończyła się, a jej rodzice nadal nie wracali.
Nie zważając na to, że jest odrobinę za wcześnie na wizyty uderzam w drzwi z całych sił. Po chwili otwiera mi dziewczyna i choć na początku gniewnie marszczy brwi to widząc moją minę jej zmarszczki wygładzają się i widzę tylko troskę.
W czasie kiedy ona zajmuje się swoimi włosami i makijażem ja mówię jej o tragicznych wydarzeniach dnia. Choć doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że tak naprawdę, od co najmniej połowy mojej wypowiedzi jest już w innym świecie, to nie przerywam i w dodatku wcale nie mam jej tego za złe. Dziewczyna ma naprawdę dobre serce jednak momentami mam wrażenie, że niezbyt może zgodzić się z rzeczywistością, dlatego przenosi się do swojej własnej krainy.
+++
W szkole zorganizowano dzień muzyki. Niemal na każdej lekcji robimy coś właśnie z tym związanego, a  na przerwach do naszych uszu dochodzą najróżniejsze dźwięki największych legend historii. Wszystko byłoby jak dawniej gdybym wyjątkowo zrezygnowała z wizyty w stołówce. Tam po paru utworach wykonanych przez najlepszego rapera w szkole - Mika, na scenę wchodzi Anastasia.
Jestem tym tak zaskoczona, że niemal nie parskam wodą, której dopiero co nabrałam do ust.
Dziewczyna nieśmiało uśmiecha się, ale swój wzrok kieruje na stolik, przy którym siedzą jej przyjaciele. Przez to doskonale wiem, że ta sytuacja jest dla niej krępująca i niezręczna. Siada na krzesełku i zaczyna nastrajać swoją gitarę. Rozglądam się po całej Sali i widzę, że tylko nieliczni są zwróceni w kierunku dziewczyny. Reszta zajmuje się własnymi sprawami tak jakby widok Anastasi Lewis na scenie był czymś najnormalniejszym w świecie.
Zaczęła powoli wybijać rytm na gitarze i dopiero po chwili do wszystkiego dołączył jej delikatny głos.

*Clear blue water
High tide came and brought you in
And I could go on and on, on and on, and I will
Scars grow darker, currents swept you out again
And you were just gone and gone, gone and gone
In silent screams and wildest dreams
I never dreamed of this

This love is good
This love is bad
This love is a life back from the dead oh
These hands had to let it go free and
This love came back to me oh
Oh
Oh

Czułam się jak zahipnotyzowana. Wiedziałam, że gra na gitarze, ale nie miałam zielonego pojęcia o śpiewaniu.
Dopiero kiedy skończyła zdałam sobie sprawę, że wokół panuje cisza jak makiem zasiał, którą przerwało gwałtowne odsunięcie krzesła. Zayn wstał i z szerokim uśmiechem na ustach zaczął bić brawo. Nie potrafiłam do niego nie dołączyć.
Zauważyłam lekkie zdenerwowanie, ale również wzruszenie dziewczyny, która wpatrywała się w swojego chłopaka.
Poradziła sobie naprawdę wspaniale, a ja chyba pierwszy raz w życiu nie zazdrościłam jej tego.
___________________________________
* Taylor Swift - This Love
Przejrzyście błękitna woda, nadszedł przypływ i przyniósł cię ze sobą.
I mogłabym tak trwać bez końca i będę.
Niebo pociemniało, nurt znowu cię porwał.
I po prostu zniknąłeś.
W niemych krzykach i najdzikszych snach, nigdy się tego nie spodziewałam.

Ta miłość jest dobra,
ta miłość jest zła.
Ta miłość zmartwychwstała.
Te dłonie musiały puścić ją wolno.
Ta miłość wróciła do mnie.

 


Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że na razie jest nudnie i wolicie perspektywy Zayna, ale to na razie taki wstęp, abyście mogły poznać prawdziwą Gabi i obiecuje, że już w następnym rozdziale wszystko rozkręci się na maksa :D  

Zapraszam na mojego bloga z recenzjami książek TUTAJ 
Jeśli macie jakieś pytania to wpadajcie na ASKA
(mile widziane inne pytania oprócz "Kiedy next" ;D)

Oczywiście prawie zapomniałabym o najważniejszym!
Z całego serca życzę wam, aby te święta mimo okropnej pogody za oknem, były udane i spędzone w gronie najbliższych. (sorry, ale nie potrafię składać życzeń ;/)

Do następnego :D <3
 

13 komentarzy:

  1. Boski Jezu Ana odważyła się zaśpiewać ❤ perspektywa Gabi jest mega, czekam z niecierpliwością na next. Wesołych świąt :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Owszem, wolę rozdziały z perspektywy Zayn'a, ale te Gabi też są świetne i rzucają odrobinę światła na jej sytuację. Myślę, że wcale nie jest taka zła jaką zgrywa.
    Naprawdę ma ciężkie życie ze względu na rodziców. Mimo, iż ma pieniądze, to jednak brakuje jej miłości.
    Oh, zabiłaś mnie tym występem Anastasji. Szczególnie, że wybrałaś piosenkę Taylor, za co jeszcze bardziej Cię kocham! Wygrałaś tą piosenką wszystko. Uwielbiam Tay, dlatego masz ode mnie za to ogromnego plusa!
    Kochana, czekam z zniecierpliwieniem na następny rozdział!

    Również życzę Ci wesołych świąt. Hah, tak, ja też nie umiem składać życzeń :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest ! Nareszcie zaśpiewała !
    Świetny rozdział i mówiąc szczerze zaczyna mi być trochę szkoda Gabrielli ;/
    Czekam na kolejny i to z perspektywy Zayn <33
    Wesołych Świąt miśka <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Ta perspektywa nie jest wcale nudna ! Przynajmniej nie dla mnie *,* rozdzial mi sie mega podobal, byl taki spokojny a zarazem przesycony uczuciami Gabi...i Ana nareszcie zaspiewala ! Chyba kazdy jedt z tego zadowolony ♡kochana pisz dalej, czekam i życzę wesołych świąt ! /Kxx

    OdpowiedzUsuń
  5. No super rozdzial. Gabi tez ma przerypane z tymi rodzicami i w ogole. Czekam na rozdzial Zayna :)
    Wesołych Świąt :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Piosenka fajnie pasuje to mojej wizji tego jak An gra. Ta końcówka była urocza. Uwielbiam tego bloga, będę to powtarzała w kółko i w kółko :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Jejo uwielbiam cię!!! Piszesz tak świetnie, że ... nawet nie potrafię opisać twojego talentu.Świetny rozdział! To było takie piękne jak po występie Any, Gabi też biła jej brawo. Przyznam, że ma przerypane z rodzicami. Życzę duuużo weny i czekam niecierpliwie na rozdział! A! I wesołych świąt kochanie :) ily
    Weronika

    OdpowiedzUsuń
  8. *0*0*0* Ana zaśpiewała !!! A Gabi jej klaskała i uważa że jest świetna *0* czyżby w końcu przestała jej tak nienawidzić ? Czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Omg! Ana odważyła sie zaśpiewać :o boski rozdział czrakm na nn <3 wesołych świąt <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Tak bardzo kocham <3 Muszę dodać bloga do obserwowanych, bo przez zmianę konta nie widziałam, że dodałaś ten rozdział. Tia... Przez ciebie zaczynam współczuć tej suce! Co ty ze mną robisz -.-" Hyhy, pozdrawiam no i naturalnie życzę weny ;* Wesołych Świąt też bym życzyła, ale niestety już za późno.
    Kisame Omori

    OdpowiedzUsuń
  11. Jeju świetny, tak się cieszę że Ana zaśpiewała :3 już niemogę się doczekać perspektywy Zayna a perspektywa Gabi jest tak samo świetna i czekam aż będzie jakaś niezła akcja :*

    OdpowiedzUsuń
  12. bardzo dobry rozdział! 😊

    OdpowiedzUsuń